… uczę się przebaczać

Przebaczajcie sobie,
tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie.
(Ef 4,32)

Podczas moich podróży pewnego lipcowego dnia dotarłem na Grenlandię. W Kulusuk powstała mała kaplica – niewielkie pomieszczenie w drewnie, z prostą amboną i ołtarzem, przed którym na postumencie ustawiono otwartą Biblię. Wokół kaplicy znajduje się niewielki cmentarz. Wszystkie groby są jednakowe. Nad ziemię wznoszą się tylko niewielkie drewniane krzyże. Na żadnym z nich nie ma tabliczki z imieniem tych, którzy odeszli. Dlaczego? Spotkany przypadkiem pastor wyjaśnia zagadkę. „Inuici są chrześcijanami, ale ich wierzenia splatają się do dziś z przekonaniami ich przodków. Wierzą, że gdyby zapisali tu imiona zmarłych, to w pewnym sensie nie pozwoliliby im odejść, zatrzymywaliby ich wśród żywych. A przecież zmarłym należy się spokój. Dlatego po dniu pogrzebu nawet nie wymawiają imion tych, którzy przeszli na drugi brzeg. Gdy ich wspominają, starają się nie używać imion. W ten sposób pozwalają im odejść”.

Słowo, które w Nowym Testamencie tłumaczymy jako „przebaczyć” (gr. afiēmi), oznacza dosłownie „pozwolić odejść”. Czasem, gdy ktoś mnie zrani, cierń wyrządzonego zła tkwi w moim sercu. Przebaczyć to pozwolić odejść temu cierniowi. To wyjąć go delikatnie podczas modlitwy i oddać w ręce Pana. Przebaczyć to pozwolić odejść z moich myśli tym sytuacjom, które bolą. Nie można o nich zapomnieć, ale można sprawić, że życie skupiać się będzie na Jezusie, który przebaczył mi moje grzechy, a nie na krzywdach, które zostały mi wyrządzone.

Przebaczenie nie jest uczuciem. Nie można emocjonalnie lubić kogoś, kto wyrządza mi zło, zwłaszcza, gdy nie ma zamiaru z tego zrezygnować. Apostoł narodów jednak wzywa, by na wzór Chrystusa przebaczyć komuś takiemu: „Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie” (Ef 4,32). Przebaczenie jest decyzją. Często decyzją podjętą wbrew emocjom. Decyzją, która mówi: nie szukam zemsty i odwetu; chcę dobra dla ciebie, nawet jeśli ty go nie chcesz dla mnie.

Przebaczyć to najpierw podjąć próbę pojednania, wzajemnego porozumienia. Zgodnie ze słowami Chrystusa, który nauczając o braterskim upomnieniu, zachęca do rozwiązania konfliktowych sytuacji najpierw osobiście, a potem w obecności świadków. Przejęty tym wątkiem nauczania Jezusa Pierre-Marie Delfieux, przyjaciel Carla Carretta i założyciel Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich, w konstytucji zgromadzenia pisał: „Jeśli masz wobec kogoś szczególny powód do żalu, idź pojednać się z nim natychmiast przez wzajemne przebaczenie, sam na sam. Jeśli to nie wystarczy, powierz to przeorowi, aby wraz z tobą rozpatrzył, jak postąpić i zjednać ci tego brata. Jeśli i to nie wystarczy, porozmawiaj w obecności kilku braci, następnie zaś powiadom całą wspólnotę. Niech wszyscy razem powierzą się miłosierdziu Bożemu i osądowi Ducha Świętego”.

Jeśli jednak zabiegi, które mają prowadzić do pojednania, nie przyniosą rezultatu, wówczas proces przebaczenia wkracza w drugi etap. O wiele trudniejszy. W takim wypadku bowiem przebaczyć oznacza zamilknąć na temat wyrządzonego mi zła. Przebaczyć to oznajmić winowajcy: Nie będą już o tym rozmawiał ani z tobą ani z innymi ludźmi. Nie będę rozpowiadał o wyrządzonej mi krzywdzie, bo to jedyny sposób, by przerwać łańcuch zła. Będę o niej rozmawiał jedynie z Bogiem na modlitwie. Z Bogiem, który i mnie przebaczył w Chrystusie.

Tak jak Inuici pozwalają odejść swoim zmarłym, nie wypowiadając ich imion, tak i ja nie będę rozpowiadał o wyrządzonych mi niesprawiedliwościach. Tylko taka decyzja – podjęta czasem wbrew emocjom – sprawi, że pozwolę odejść zranieniom i zaproszę Ducha Świętego, by leczył moje serce.