… zyskuję niegasnącą radość

Radujcie się zawsze w Panu;
jeszcze raz powtarzam, radujcie się!
(Flp 4,4)

Nierozumnym Galatom Paweł wyjaśnia, że radość jest jednym z owoców obecności i działania Ducha Świętego w sercu wierzącego: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa” (Ga 5,22–23).

W starożytnej Bibliotece Celsusa w Efezie stała monumentalna personifikacja cnoty. Jest to kobieta dojrzała, stateczna, godnie ubrana, o bardzo harmonijnych kształtach, co potrafi docenić nie tylko męskie oko. Apostoł narodów nazywa owoce działania Ducha Świętego cnotami. Cnota nie jest kazualnym, przypadkowym zachowaniem. Jest stałą dyspozycją człowieka, utrwalonym sposobem postępowania. Tak właśnie definiuje cnoty Katechizm Kościoła katolickiego: „Cnoty ludzkie są trwałymi postawami, stałymi dyspozycjami, habitualnymi przymiotami umysłu i woli, które regulują nasze czyny, porządkują nasze uczucia i kierują naszym postępowaniem zgodnie z rozumem i wiarą. Zapewniają one łatwość, pewność i radość w prowadzeniu życia moralnie dobrego. Człowiek cnotliwy to ten, który dobrowolnie czyni dobro” (Katechizm Kościoła katolickiego1804).

Jeśli przyjąłem Ducha Świętego, oznacza to, że nie mogę się nie radować. Co więcej, mogę mieć pewność, że Bóg chce udzielićmi cnoty radości. To jego ogromne marzenie! Skąd o tym wiem? Jezus zapewniał kiedyś: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11,13). Tok rozumowania jest więc bardzo prosty: Bóg na pewno pragnie udzielić Ducha Świętego wszystkim wierzącym. Wystarczy o Niego poprosić. Duch Święty, gdy przychodzi do otwartego serca, przez łaskę zaczyna kształtować w nim cnoty. Jedną z nich jest radość. Nie ulega więc wątpliwości, że jest ona stałą cechą chrześcijanina, cechą, która wyróżnia go pośród innych. Nie jest to próżna wesołkowatość, lecz pogodne usposobienie, znajdujące swe źródło w zjednoczeniu z Bogiem, którego radosna fantazja przy stwarzaniu świata nie miała granic. Dlatego można zachować pogodę ducha nawet w sytuacjach doświadczeń i cierpień.

Teresa z Ávila wybrała się pewnego razu do klasztoru w Burgos w Hiszpanii. W pełni zimy dwukołowy wóz z ledwością przedzierał się przez błoto i kałuże. Długie godziny na zimnym powietrzu dawały się we znaki reformatorce Karmelu. Gdy w końcu dotarła do rzeki Arlazon, zmuszona była wysiąść z powozu i wędrować dalej pieszo w deszczu i błocie. Wóz w każdej chwili mógłby się osunąć do koryta rzeki. Jak na karmelitankę przystało, Teresa zaczęła się modlić: „Panie, wspomóż mnie w tej sytuacji, przecież robię to dla Ciebie”. W sercu usłyszała odpowiedź: „Odwagi, Tereso, Ja tak właśnie traktuję swoich przyjaciół”. Z wrodzonym sobie poczuciem humoru wędrująca przez błoto zakonnica odpowiedziała: „I dlatego masz ich tak mało”. Cnota radości na zawsze zagościła w jej sercu.