fot. M. Rosik

Bez Niego nie wejdziesz

O. Timothy Deeter, misjonarz, posługiwał w jednym z amerykańskich szpitali. Przekazał świadectwo o swojej pracy kapelana, które spisała siostra zakonna. O. Tim codziennie odwiedzał chorych. Na jego liście była też kobieta w stanie śpiączki. Od tygodni nie udało mu się nawiązać z nią żadnego kontaktu, więc gdy lista wydłużyła się o nowych pacjentów, postanowił skreślić z niej pacjentkę w śpiączce i więcej nie zaglądać do jej sali. Tak zrobił, jednak w trakcie wizyty w szpitalu poczuł nagły przypływ wyrzutów sumienia i zdecydował się zajrzeć do kobiety w śpiączce. Wszystko odbywało się bez zmian. Leżała jak martwa i nie reagowała, poczuł, że traci czas, ale usiadł przy jej łóżku i według swojego codziennego zwyczaju zaczął mówić: „Jestem ojciec Tim, dzisiaj jest poniedziałek, itd.” Pod koniec spotkania znów pomyślał, że to jednak chyba nie ma sensu, bo kobieta pewnie nawet go nie słyszy, a na rozmowę z nimi czekają inni chorzy, którzy słyszą, mówią i potrzebują sakramentów.

I nagle przyszedł mu do głowy szalony pomysł: „A może ona, choć nie mówi i tylko leży, potrzebuje odpuszczenia grzechów? Może, z powodu śpiączki, nie miała szansy, aby się wyspowiadać?”. Pochylił się nad nią i wyszeptał: „Jeżeli popełniłaś grzechy, za które nie uzyskałaś jeszcze przebaczenia, wyznaj je Panu teraz, w swoim sercu, a potem wspólnie odmówimy akt żalu”. Poczekał, odmówił akt żalu i udzielił jej rozgrzeszenia. Jakież było jego zdumienie, gdy kobieta nagle usiadła i nie patrząc na niego, ale na krzyż, który wisiał na ścianie rozpostarła szeroko ramiona i wykrzyknęła: „Jezus!” A po ty wyznaniu po prostu zmarła…

„Życie ludzkie nie jest zależne od mienia” (Łk 12,15), ale tylko i wyłącznie od obecności Boga. Dla ludzi ochrzczonych od obecności Boga w sakramentach. Można być kimś wielkim i posiadać wiele, ale tylko Jego imię i obecność otwierają drogę do prawdziwego szczęścia, którym jest Niebo.

Między kartkami brewiarza

Ci, którzy mają dorosłe dzieci, wiedzą, ile wysiłku kosztuje przygotowanie ich do samodzielnego życia. Najbliżsi poczuwają się do obowiązku angażowania się w tzw. życiowy start młodego człowieka i dzielą się tym, co mają. Podobnie postępowała babcia papieża Franciszka, chociaż ani nie wybudowała dla niego pałacu, ani nie zgromadziła wielkiego majątku. W czasie, gdy młody Jorge był jeszcze alumnem w seminarium, Rosa Bergoglio, w 1967 r., napisała list do swojego wnuka, który miał zostać księdzem. Pisała w połowie po włosku, a w połowie po hiszpańsku. Do święceń było jeszcze daleko, ale ona bała się, że nie dożyje tej chwili, więc postanowiła przygotować prezent z wyprzedzeniem.

W liście napisała: „W tym pięknym dniu, w którym dane Ci jest trzymać w twych wyświęconych dłoniach Chrystusa Zbawiciela i w którym otwiera się przed tobą szeroka droga do najgłębszego apostolatu, przekazuję ci ten skromny prezent, o niskiej wartości materialnej, ale wielkiej wartości duchowej. (…) Jeśli pewnego dnia ból, choroba, napełnią cię smutkiem, pamiętaj, że jedno westchnienie przed Tabernakulum, gdzie jest obecny największy i najwspanialszy męczennik, oraz jedno spojrzenie na Maryję stojąca u stóp krzyża mogą być jak krople balsamu spływające na najgłębsze i najboleśniejsze rany”.

Jej wnuk, papież Franciszek, nosi testament babci między kartkami brewiarza, choć – jak mówi – nosi go przede wszystkim w sercu. Zabiera sczytane strony listu we wszystkie podróże. Rosa Bergoglio nie zostawiła swemu wnukowi ogromnych spichlerzy, aby mając „wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone, mógł odpoczywać, jeść, pić i używać” (Łk 12, 19). Wyposażyła go za to w mapę, na której zaznaczyła do kogo pójść, gdy wszystkie życiowe nadzieje zawiodą, a światła wystarczy zaledwie na jeden krok do przodu.

Bez grosza przy duszy?

Problem bogactwa zaprzątał umysły nie tylko poetów piszących po grecku, ale nade wszystko filozofów. Zagadnienie to powracało w zamyśleniach nad szczęściem, a także w refleksji etycznej. Poezja Solona, związana była ściśle z działalnością publiczną. Poeta narzekał: „Żadnej miary ludzie nie znają w pogoni za złotem, ci, co teraz bogactwa z nas posiedli najwięcej jeszcze w dwójnasób się o nie starają, któż wszystkich nasyci?”. Teogonis, poeta i autor elegii, twierdził: „Nędza bowiem każdego pognębia”. Isokrates w liście do Demonika wyłuszczał adresatowi niebezpieczeństwa, jakie kryją się w bogaceniu się: „Bogactwo to sługa raczej niegodziwości niż szlachetności: otwiera drogę próżniactwu i młodych zachęca do poszukiwania przyjemności”. A filozofowie? W kwestiach bogacenia się Pitagoras nakazywał pogardę. Arystoteles uznawał, że każdy dąży do szczęścia. Jeśli w czyimś rozumieniu (a tak rozumiał sam Arystoteles) bogactwo jest istotnym elementem szczęścia, wówczas należy do niego dążyć. Antystenes z Aten, założyciel szkoły cyników, twierdził, iż jednym dobrem jest cnota, a wszystko inne jest obojętne. Skoro tak, obojętne jest również bogactwo.

Ewangelista Łukasz jest silnie zainteresowany problematyką ubóstwa. Przedstawia Jezusa, który przyszedł „głosić dobrą nowinę ubogim”. Do ubogich zalicza więźniów, niewidomych, złamanych na duchu, chorych i opętanych. Jezus stara się zaradzić ludzkiej nędzy, gdy spotyka się z sytuacją cierpienia, jednak nie zapowiada radykalnych zmian społecznych. Jak więc odczytać Jezusowe ostrzeżenie: „Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, jego życie nie jest zależne od jego mienia”(Łk 12,15)? Czy oznacza ono odrzucenie bogactwa jako takiego? Czy może jedynie chciwości? Wartość dóbr materialnych w nauczaniu Jezusa należy widzieć w szerszym kontekście społecznym. Trzeba spojrzeć na to zagadnienie przez pryzmat modelu uczniostwa, propagowanego przez Jezusa. W dużej mierze model ucznia profilowany był na wzór wędrownego charyzmatyka, który odwiedza małe społeczności, by głosić ewangelię i potwierdzać ją znakami. Wędrowni głosiciele ewangelii często świadomie rezygnowali z założenia własnej rodziny, a zdarzało się nawet, że opuszczali swych bliskich, by podjąć działalność misyjną.

Autor starożytnego, bo pochodzącego z pierwszej połowy II w. po Chr. dzieła Didache stwierdza: „Apostoł, który pozostaje dłużej aniżeli dwa dni, jest fałszywym prorokiem”. Uczniowie wyrzekali się mienia w trosce o klarowność głoszonej nauki: krytykując bogactwo innych (a dokładniej: przywiązanie do niego), nie mogli postępować inaczej, jak propagować styl życia ludzi ubogich. Tylko w ten sposób mogli stać się wiarygodnymi świadkami głoszonego orędzia, które zawierało między innymi i takie napomnienie: „Biada wam, bogaczom, bo odebraliście swoją nagrodę”.

Polub stronę na Facebook