I Niedziela Wielkiego Postu A

Trzy razy nie

Kiedy w XIII stuleciu przed Chr. Izraelici wyruszyli pod wodzą Mojżesza z Egiptu do Ziemi Obiecanej, nie potrafili oprzeć się przynajmniej trzem pokusom. Po pierwsze, oddawali pokłon cielcowi ulanemu ze złota. Po drugie, wystawiali Boga na próbę, powątpiewając, czy zdoła On przeprowadzić lud do Kanaanu. Po trzecie, szemrali przeciw Mojżeszowi, domagając się chleba z nieba.

Te same pokusy naszły Jezusa. On jednak nie zamienił kamieni w chleb, nie oddał szatanowi pokłonu i nie wystawił Boga na próbę rzucając się z narożnika świątyni. A wszystko to stało się na początku Jego działalności, gdy tuż po chrzcie w Jordanie

„Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła” (Mt 4,1).

Właśnie dlatego, że Jezus odparł diabelskie pokusy, pod koniec swej ziemskiej misji zyskał wszystko, co złudnie obiecywał Mu szatan. Sam stał się chlebem z nieba dla tych, którzy w Niego wierzą. Przy wniebowstąpieniu nie musiał nikomu oddawać pokłonu, lecz to uczniowie upadli do Jego nóg i oddali Mu pokłon. Zamiast spaść w dół z ziemskiej świątyni, uniósł się w górę do świątyni niebiańskiej. A ponieważ odrzucił szatańską propozycję zdobycia wszystkich królestw świata, mógł wyznać apostołom, że Jemu dana jest wszelka władza w niebie i na ziemi.

To, co trzynaście wieków wcześniej nie udało się Izraelowi – ludowi Bożemu, który okazał się nieposłuszny, Jezus – Syn Boży zyskał przez absolutne posłuszeństwo woli Ojca.

Kamień, który nie stał się chlebem

Pustynia Dżabal Quruntul pokryta jest żółtymi piaskami. Chropowate kamienie ranią bose stopy. To właśnie tam Jezusowi ukazał się szatan z pokusą: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem”. Przemądrzali poszukiwacze mitów twierdzą, że również i dziś zamiana kamienia w chleb wydaje się przedsięwzięciem skazanym na niepowodzenie. Kierunek odwrotny byłby bardziej prawdopodobny, zwłaszcza gdy chleb podda się działaniu czasu. Opis kuszenia Jezusa nie należy jednak do gatunku mitycznych. Jezus odrzucił tę pokusę:

„Nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4,4).

Mógł za pomocą cudu zapewnić sobie pożywienie, jednak nie uczynił tego. Ukazał przez to, że chleb zdobywa się przez pracę, przez trud, a tym samym, że dążenie do osiągnięcia rzeczy istotnych w życiu zawsze wiąże się z poświęceniem. Prawda, że sukces, który nic nie kosztuje, nie jest prawdziwym sukcesem, nie jest zbytnio odkrywcza. Może właśnie dlatego nie wszyscy są nią zafascynowani.

Arystoteles, założyciel ateńskiej szkoły zwanej Likejon, zanim jeszcze musiał uciekać z Aten przed jednym ze swych najzdolniejszych uczniów, Aleksandrem Macedońskim, mawiał, że szczęście człowieka nie tkwi w osiągnięciu celu, ale w samej drodze ku niemu. Jeśli porównać by tę prawdę do wspinaczki na Mont Blanc, szczęściem jest nie tyle dotarcie na szczyt, ale sama wędrówka – zmaganie się z każdym uciążliwym etapem drogi (byłaby ona mniej uciążliwa, jeśli bilety do grot lodowych i caffè corretto w schroniskach byłyby tańsze). Wymaga to pracy i wysiłku. I właśnie on czyni ludzi lepszymi. Przekleństwo pierwszych rodziców, którym jest wysiłek związany z pracą, stało się narzędziem uszlachetnienia, podobnie jak dłuto w rękach mistrza wydobywa z marmuru genialne kształty tchnące klasycznym pięknem.

Jezus mógł zamienić kamień w chleb, jednak wolał pokazać, że to ma prawdziwą wartość, do czego dąży się przez pracę i w co wkłada się choć odrobinę serca.

Królestwa świata na szali

Dżabal Quruntul, czyli inaczej Góra Kuszenia, sławę zyskała dzięki zwycięstwu Jezusa nad błoniastoskrzydłym szatanem, który szczyci się być aniołem, tyle, że upadłym. Ale góra znana jest nie tylko z Jezusowego kuszenia.

Na półtora wieku przed Chrystusem góra była świadkiem niesławnego zabójstwa Szymona Machabeusza, przywódcy żydowskiego powstania przeciw narzucającym swą władzę potomkom Aleksandra Wielkiego. Wódz wojska syryjskiego Bakchides wystawił tu zamek, do którego ściągnął podstępnie Szymona gubernator Jerycha, by tam odebrać mu życie. Ostatecznie jednak i tak Żydzi odnieśli zwycięstwo w powstaniu. Po latach zamek Bakchidesa runął w gruzach. Podobny los spotkał dwie inne twierdze, wystawione tu przez krzyżowców. Zamki te przetrwały zaledwie dwa wieki. Natomiast w trzynastym stuleciu prawosławni mnisi wystawili przyczepiony do skały klasztor, który w XIX w. przebudowano na monastyr św. Jerzego Koziby, mnicha, który przybył tu z Cypru, by na pustyni prowadzić ascetyczne życie.

Na Górze Kuszenia legły w gruzach twierdze i waliły się zamki. Upadały potęgi wojsk i splendor krzyżowców. Wciąż trwa jedynie klasztor. I nie mogło być inaczej. Bo przecież to tu Jezus wzgardził wszelkimi pałacami świata i zbrojnymi królestwami. To tu

„wziął go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: Dam Ci to wszystko, jeśli tylko upadniesz i oddasz mi pokłon” (Mt 4,8-9).

Jezus zrezygnował z ziemskiej władzy. A dziś na Dżabal Quruntul upadają twarzą do ziemi i oddają pokłon nie szatanowi, lecz samemu Bogu mnisi w przyklejonym do skał klasztorze.

Rozmawiają dr Anna Rambiert-Kwaśniewska i ks. prof. Mariusz Rosik

Polub stronę na Facebook