Fenomenem daru języków obejmuje się różne zjawiska. Naturą tego obdarowania jest przemawianie przez osobę w języku, którego nigdy się nie uczyła. Niekiedy jest to jeden z rozpoznawalnych języków, którym posługuje się jakaś społeczność, częściej jednak termin „język” ma znaczenie figuratywne i nie może być zrozumiały przez nikogo, nawet przez osobę korzystającą z tego charyzmatu. Niektórzy nazwę „dar języków” rozciągają także na wydawanie pełnych radości, nieartykułowanych dźwięków podczas modlitwy lub śpiewu, choć chodzi tu raczej o wokalizę czy jubilację, nie zaś o dar języków w sensie biblijnym.

Dar ten – zgodnie z naturą charyzmatu – służy zbudowaniu Kościoła lub osoby modlącej się językami prywatnie, co ostatecznie i tak buduje wspólnotę. Owo zbudowanie polega na przyjęciu Bożego orędzia, jeśli korzystanie z daru połączone jest z charyzmatem tłumaczenia lub we wspólnocie znajduje się ktoś, kto potrafi dany język rozpoznać i wyjaśnić przekazane słowo. W przypadku korzystania z glosolalii podczas osobistej modlitwy, zbudowana wewnętrznie zostaje osoba posługująca się darem bądź też inne osoby, które są świadkami takiej modlitwy. Mówiąc bowiem o modlitwie osobistej, niekoniecznie mamy na myśli modlitwę w samotności. Chodzi raczej o odróżnienie jej od modlitwy liturgicznej. Podobnie jak prywatna lektura Pisma Świętego może dokonywać się we wspólnocie, na przykład w przyparafialnej grupie formacyjnej, tak też prywatna modlitwa językami może mieć miejsce podczas spotkań modlitewnych grup nieformalnych.

Zdarza się słyszeć opinie, iż osoby mówiące językami pozostają w stanie ekstazy. Opinie takie łatwo można odeprzeć za pomocą dwóch argumentów. Po pierwsze, badania psychologiczne osób podczas takiej modlitwy wykluczają ekstazę. Zdarza się, że gdy ktoś po raz pierwszy korzysta z daru języków, wówczas jego tętno jest nieco przyspieszone, nie ma to jednak wiele wspólnego z ekstazą. Psychologowie zrzucają to na karb ożywionych emocji, co jest zresztą zrozumiałe. Trudno przypuścić, że osoba, która po raz pierwszy zaczyna modlić się w językach, pozostaje emocjonalnie nieporuszona. Właśnie ujawnienie się pozytywnych emocji jest w tym wypadku oznaką zdrowej reakcji. Po drugie, egzegeci argumentują, że gdy Paweł apostoł pisze o darze języków, używa terminów zupełnie niezwiązanych ze stanami ekstatycznymi, choć te ostatnie potrafi równie precyzyjnie relacjonować. Modlitwa natchniona to coś zupełnie innego niż ekstaza. Gdy apostoł pisze o tej ostatniej, czyni wyraźne aluzje do zawieszenia świadomości. Przykładem niech będzie jego własne doświadczenie:

Jeżeli trzeba się chlubić – choć co prawda nie wypada – przejdę do widzeń i objawień Pańskich. Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty – czy w ciele – nie wiem, czy poza ciałem – też nie wiem, Bóg to wie – został porwany aż do trzeciego nieba. I wiem, że ten człowiek – czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, też nie wiem, Bóg to wie – został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać (2Kor 12,1-4).

Doktorzy medycyny Thomas Foster i Charles Meisgeier w Report of the Special Committee on the Work of the Holy Spirit to the 182nd General Assembly of the United Presbyterian Church in the USA stwierdzają: „W świetle najnowszych danych socjo-historycznych i psychologicznych dawne psychologiczne tłumaczenia glosolalii jako zjawiska związanego ze schizofrenią lub histerią są nie do przyjęcia ani nie do obronienia”. Edward D. O’Connor dodaje to tego, że „niektóre badania pozwoliły stwierdzić, iż ludzie mówiący językami wykazują nieco wyższy poziom zdrowia umysłowego niż przedstawiciele grup, z którymi ich porównywano, czy też niż powszechna norma społeczna. Tak więc psychologia społeczna zamiast zdyskredytować mówienie językami, dyskredytuje raczej tych, którzy twierdzą, iż jest ono objawem patologicznym”.

Kilka lat temu prowadzono badania osób modlących się językami z wykorzystaniem rezonansu magnetycznego. Ich autorzy dochodzą do interesujących wniosków. Jak mówi dr Andrew Newberg, kierownik Centrum Duchowości i Umysłu Uniwersytetu Pensylwanii, a także profesor Jefferson Myrna Brind Center of Integrative Medicine przy Szpitalu Uniwersyteckim Thomas’a Jefferson’a: „Glosolalia, zwana także mówieniem językami, nie jest naturalnym stanem umysłu. Jej występowanie jest udokumentowane od tysięcy lat i często związane z tradycjami religijnymi. W pierwszych tego rodzaju badaniach naukowcy starają się wyjaśnić, jak zachowuje się umysł osoby mówiącej językami. Radiolodzy Instytutu Medycyny Uniwersytetu Pensylwanii obserwują aktywność umysłu podczas mówienia językami. Następnie porównują otrzymane dane z tym, co dzieje się w umyśle, gdy osoby te mówią znanym sobie językiem”.

Dr Andrew Newberg jest neurologiem, który w swych badaniach zajmuje się relacją pomiędzy aktywnością mózgu a różnymi stanami umysłu. Jest pionierem w neurologicznych studiach nad doświadczeniami religijnymi i duchowymi, a także twórcą kierunku nauki zwanego neuroteologią. Jego narzędzia to głównie tomograf komputerowy i rezonans magnetyczny. W swych badaniach opisuje skany aktywności mózgu osób podczas modlitwy, medytacji, sprawowania rytuałów religijnych, a także osób w stanie transu. W ten sposób dąży do głębszego zrozumienia neurologicznej natury doświadczeń religijnych.

Do badań nad mówieniem językami dr Newberg zaprosił kilku badaczy. W skład zespołu weszli dr Nancy A. Wintering, dr Donna Morgan i dr Mark R. Waldman. Naukowcy pracują w dwóch ośrodkach badawczych: w Centrum Duchowości i Umysłu Uniwersytetu Pensylwania oraz w Oddziale Medycyny Nuklearnej tej uczelni. Jako grupę badaną wybrano osoby w wieku od 38 do 52 lat, z których każda przynajmniej od pięciu lat praktykowała glosolalię. Wszystkie były osobami statecznymi, zaangażowanymi w życie rodzinne i w różnorodną działalność w swoich parafiach.

Wszyscy badacze są zgodni co do jednego: podczas mówienia językami całkowicie niemal spada aktywność płatu czołowego mózgu, który musi być niezwykle aktywny podczas mówienia rodzimymi językami. Dosłownie spełniają się zatem słowa Pawła apostoła: „Jeśli bowiem modlę się pod wpływem daru języków, duch mój wprawdzie się modli, umysł jednak nie odnosi żadnej korzyści” (1Kor 14,14). Dr Newberg potwierdza to, kontynuując: „Nasze odkrycia są fascynujące dlatego, że osoby mówiące językami twierdzą, że to Duch Boży uzdalnia je do takiej mowy i jest Dawcą nowego języka. Badania rezonansem magnetycznym pokazują nad wyraz jasno, że mózg osoby mówiącej językami nie jest aktywny w częściach odpowiedzialnych za zrozumiałą mowę, co oznacza brak intencjonalnej kontroli wymawianych sylab. Osoba taka twierdzi, że mówi pod wpływem Ducha Świętego. Jako naukowcy, przy obecnym stanie badań, posunąć się możemy jedynie do przypuszczenia, że inna część mózgu jest odpowiedzialna za mówienie językami. Jaka? Nie wiemy”.

Badacze nie mają wątpliwości, że ze względu na formę dar języków przybiera kształt rzeczywistego języka. Świadczy o tym różnorodność kombinacji dźwiękowych, rzadkość powtórzeń, kadencja, zawieszanie głosu i temu podobne cechy. John Sherrill opisuje eksperyment prowadzony w tym kierunku. Nagrano kilkadziesiąt osób korzystających z daru języków. Ich wypowiedzi trwały po kilkadziesiąt sekund. Pomiędzy te nagrania włożono dwa, które powstały w wyniku naśladownictwa daru przez osoby nie modlące się językami. Kilku lingwistów, którzy nie wiedzieli o tych dwu nagraniach, niezależnie od siebie bezbłędnie wyłowiło obydwie wypowiedzi jako „bełkot”, nie język.

Niektórzy psychologowie są zdania, że możliwość posługiwania się darem języków posiada każdy człowiek. Wystarczy raz „uruchomić” tę zdolność, by później korzystać z niej w sposób przez siebie kontrolowany. Klemet Preus, luterański teolog i pastor, posuwa się do twierdzenia, że dar ten można wyjaśnić bez odnoszenia się do sił nadprzyrodzonych czy duchowych. Podobnie sądzi Wayne Meeks z Yale University. Jego zdaniem jest to zdolność wyuczalna, choć nie znamy dokładnie mechanizmów jej działania. Oczywiście takie twierdzenia nie stoją w żadnej sprzeczności z faktem, że jest ona darem Bożej łaski. Łaska bowiem – jak głosi starodawna zasada – buduje na naturze. Bóg chętnie wykorzystuje naturalne zdolności człowieka, by okazać mu swą łaskę i pozwolić doświadczyć Jego działania.

„Dar języków pod lupą”, Egzorcysta 94 (2020) 6, 9-11.