Zachęta do podjęcia krzyża (Mt 10,34 – 11,1)

fot. M. Rosik

Jak należy rozumieć symbol krzyża? Powszechnie w interpretacji logionJezusowy odnoszony jest często do choroby. Czy taka interpretacja jest właściwa? Odpowiedź daje spojrzenie na kontekst, w którym dużo miejsca zajmują zapowiedzi prześladowań. Zdanie to pada bowiem w mowie misyjnej, skierowanej do uczniów wyruszających na głoszenie dobrej nowiny.

W kontekście Jezusowej wypowiedzi o konieczności podjęcia krzyża, należy podjąć refleksję na temat znaczenia tego symbolu. Jeśli Jezus mówiąc o krzyżu nie miał na myśli choroby, to należy postawić pytanie, w jaki sposób doszło do utożsamienia choroby fizycznej z „krzyżem”? Otóż sam Jezus często zapowiadał prześladowania swoich wyznawców. Przyczyną wrogości wobec uczniów Chrystusa miało być głoszone słowo Boże. Cała Mowa Misyjna (10 rozdział ewangelii Mateuszowej) naszpikowany jest zapowiedziami cierpień z powodu głoszenia ewangelii. Zapowiedzi te zaczęły realizować się bardzo szybko. Księga Dziejów Apostolskich wybitnie świadczy o kłopotach rodzącego się Kościoła i rozszerzających się prześladowaniach. Doszło do tego, że uczniowie Chrystusa „cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Pana”. W ten sposób sytuacja wyglądała przez pierwsze trzy wieki. Rozwijający się Kościół napotykał na coraz to nowe przeszkody i dochodziło do krwawych prześladowań. Wtedy właśnie zrodził się wśród chrześcijan ideał męczennika dla Chrystusa. Niektórzy z męczenników w „obawie”, aby ktoś z ich znajomych nie zechciał przypadkiem uwolnić ich od śmierci, pisali do nich listy z prośbą, aby nie podejmowali kroków zmierzających do oswobodzenia, gdyż pragną z własnej woli oddać życie dla i za Chrystusa. Sytuacja ta zmieniła się diametralnie po edykcie mediolańskim w 313 roku, kiedy to cesarz Konstantyn uprawomocnił chrześcijaństwo jako religię dozwoloną w cesarstwie. Zaprzestano prześladowań chrześcijan. W jaki sposób więc realizować ukształtowany i ugruntowany już ideał męczeństwa dla Chrystusa? Wszelkie inne formy cierpienia, w tym również chorobę fizyczną, zaczęto traktować jako „krzyż” podejmowany dla Chrystusa. Właśnie u progu czwartego stulecia zaczęto utożsamiać symbol krzyża z chorobą fizyczną. Rozumienie krzyża jako choroby nie wypływa więc bezpośrednio z kart Biblii.

Jakie jeszcze czynniki mogły przyczynić się do akceptacji choroby w tradycji Kościoła? Jest ich kilka. W VI w. przy sakramencie namaszczenia chorych zaczęto wymagać spowiedzi złączonej z bardzo surową pokutą. Chrześcijanie zaczęli więc zwlekać z namaszczeniem aż do ostatniej chwili. Zamiast o sakramencie chorych, zaczęto mówić o „ostatnim namaszczeniu”. W ten sposób sakrament, który miał przynieść zdrowie i duchowe umocnienie, nie był udzielany często. Sens tego sakramentu wyjaśnia św. Jakub w swoim liście: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (Jk 5,14-15). W IX w. namaszczenie chorych, którego dotychczas mogli udzielać świeccy, zarezerwowano tylko duchownym. To sprawiło, że częstotliwość tego sakramentu jeszcze bardziej się zmniejszyła. W takim kontekście historycznym coraz częściej mówiono więc o chorobie jako „krzyżu”.

Audycja „Głos na pustyni” w Radio „Wrocław” w każdą niedzielę o 6.50

Polub stronę na Facebook