Odchodząc do Ojca Jezus obiecuje apostołom, że ich przepowiadaniu towarzyszyć będą nadprzyrodzone znaki: „I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie” (Mk 16,15-18).

Obietnica ta zaczyna się realizować już dziesięć dni później, w dniu Pięćdziesiątnicy. Dar mowy w obcych językach został więc udzielony celem głoszenia dobrej nowiny, a dokładniej – „wielkich dzieł Bożych”. Mówiąc o „wielkich dziełach”, Łukasz używa tego samego słowa, które wkłada w usta Maryi wyśpiewującej Magnificat. Maryja chwali Boga, gdyż uczynił Jej „wielkie rzeczy”. Powtarza się tu swoisty schemat. U początku Ewangelii Łukasz relacjonuje zstąpienie Ducha na Maryję („Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię”; Łk 1,35), która potem chwali Boga za „wielkie dzieła”. U początku Dziejów Apostolskich ten sam ewangelista ukazuje zstąpienie Ducha na pierwszych uczniów (wraz z Maryją), którzy w następstwie także głoszą „wielkie dzieła Boże”. W ten sposób Maryja jawi się jako pierwsza charyzmatyczka.

Pawłowa nauka o charyzmatach znalazła swój odgłos w pismach wczesnochrześcijańskich pisarzy. Wydaje się, że wielu z nich było żywo zainteresowanych darami duchowymi, a wspólnoty chrześcijańskie pieczołowicie je pielęgnowały. W pierwszych pięciu wiekach istnienia Kościoła zapisano wiele świadectw posługiwania się charyzmatami. Przytoczenie niektórych z nich pozwoli dostrzec atmosferę, w jakiej dary te się rozwijały i zaobserwować podejście chrześcijan pierwszych wieków do nadprzyrodzonego działania Ducha Świętego.

W 1900 roku w Topeka gorliwy duchowny Charles Parham nabył od niejakiego Erastusa Stone’a budynek, który przeznaczył na szkołę biblijną. Stone z wielkim rozmachem rozpoczął renowację gmachu, którego później nie był w stanie wykończyć. Nieprzypadkowo więc nazwano dom „szaleństwem Stone’a”. Wielebny (tak wówczas tytułowano pastorów) Parham postanowił poznać wszystko, co Biblia mówi o Duchu Świętym. Pod przewodnictwem Parhama postanowiono szukać kryterium, które miałoby być jawnym potwierdzeniem działania Ducha Bożego w chrześcijańskim życiu. Gdy skończył się pierwszy trymestr, a było to w grudniu 1900 roku, Parham musiał wyjechać na kilka dni. Zostawił swoim uczniom zadanie: „W czasie mojej nieobecności przeczytajcie uważnie całe Dzieje Apostolskie. Przestudiujcie każdy opis chrztu w Duchu Świętym i postarajcie się znaleźć jakiś wspólny mianownik dla tych relacji”.

Gdy pastor po kilku dniach pojawił się na nowo, w szkole panowało poruszenie. Postanowiono, że od następnego ranka wszyscy będą modlić się o chrzest w Duch Świętym. Jak postanowiono, tak uczyniono. Cały dzień aż do wieczora – a był to pierwszy dzień 1901 roku – trwały modły o nowe zstąpienie Ducha Świętego. Wieczorem pewna studentka, Agnes Ozman, uświadomiła sobie jeszcze jedną cechę biblijnych opisów: niemal wszędzie mówi się o wkładaniu rąk! Poprosiła pastora, by podszedł do niej i modląc się, położył dłonie na jej głowie. Gdy tylko to uczynił, natychmiast z jej ust popłynęła nieznana mowa.

W połowie lutego 1967 roku grupa studentów z uniwersytetu w Pittsburghu, wraz z dwoma wykładowcami i kapelanem, zorganizowała wyjazdowe rekolekcje, trwające zaledwie trzy dni. Dni te, od 17 do 19 lutego, tegoż roku przeszły do historii pod nazwą „weekend w Duquesne”. Każdego z około dwudziestu uczestników spotkania poproszono, aby przygotował się do wyjazdu poprzez rozważenie czterech pierwszych rozdziałów Dziejów Apostolskich, a także lekturę książki Davida Wilkersona, zatytułowanej Krzyż i sztylet. Książka opowiada o pracy pastora wśród nowojorskiej młodzieży. Zwalczające się gangi nastolatków w Brooklynie po raz pierwszy spotkały się z mocą dobrej nowiny, a właściwie z mocą Ducha Świętego, który potrafi całkowicie odmienić ludzkie życie. Lekturę poleciło studentom dwóch wykładowców, którzy od jakiegoś czasu codziennie odmawiali sekwencję Veni, Creator Spiritus, prosząc Boga o duchowe ożywienie.

Piękny ośrodek rekolekcyjny o nazwie Arka i Gołębica stał się miejscem, które przeszło do historii katolickiego ruchu charyzmatycznego. Tam po raz pierwszy katolicy zaczęli oficjalnie modlić się w językach. Zwykli studenci, zwykłe dni skupienia… a jednak niezwykłe działanie Ducha Bożego.

Jednymi z pierwszych Polaków, którzy zetknęli się osobiście z Katolicką Odnową Charyzmatyczną, byli ks. Marian Piątkowski (1975 chrzest w Duchu Świętym w Rzymie), biskup Bronisław Dembowski, ksiądz Franciszek Blachnicki, założyciel Ruchu „Światło – Życie” (1975 ogłosił rokiem Ducha Świętego w ruchu), ks. Andrzej Grefkowicz, a we Wrocławiu ks. Jan Kruczyński. Biskup Dembowski wspomina ciekawe wydarzenie. Gdy studiował w Stanach Zjednoczonych, pewnego dnia w autobusie podeszła do niego murzynka, która zapytała: „Czy Jezus jest twoim Panem?” Odpowiedział, że jest księdzem. „To nie szkodzi – odparła rozmówczyni – pytałam, czy Jezus jest twoim Panem?”

Dziś jednym z istotnych elementów formacji w ruchu charyzmatycznym jest modlitwa o chrzest w Duchu Świętym. Komisja Doktrynalna Międzynarodowych Służb Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej w dokumencie Chrzest w Duchu Świętym wydanym w 2012 roku mówi o tym, że jest on „przemieniającym życie doświadczeniem miłości Boga Ojca wlanej w serce przez Ducha Świętego i otrzymanej poprzez poddanie się panowaniu Jezusa Chrystusa. Ożywia on sakrament chrztu i bierzmowania, pogłębia komunię z Bogiem i współwierzącymi chrześcijanami, roznieca ewangeliczny zapał i wyposaża człowieka w charyzmaty do służby i misji”.