Miłośnicy pustyni

 

Białe mury wzniosłej Jerozolimy pozostają poza plecami. Przed oczyma rozpościera się otwarta przestrzeń. Pustynia Judzka rozciąga się na północny-wschód od Jerozolimy w kierunku Morza Martwego. Wydaje się stworzona dla mistyków, dla oddających się medytacji mnichów i uciekających od zgiełku miasta wędrowców. Pustynia, która podnosi ducha i grozi, uwzniośla myśli i straszy niebezpieczeństwem. Poszarpany kamienisty krajobraz, strome urwiska, dziwacznie skręcone wąwozy, żółtoszare barwy podłoża mieszające się z błękitną stalą nieba, wszystko to sprawia, że wędrówka drogami pustkowia może stać się zarówno okazją do duchowych rozmyślań i monotonnej nudy. Motyw pustyni odegrał niebagatelną rolę w dziejach chrześcijaństwa, od samego Jezusa począwszy. Wyruszmy więc na piaszczyste drogi, by tam spotkać miłośników pustyni.

Jezus

Jezus, Karol de Foucauld, Antoine de Saint Exupéry – co łączy te postacie? Umiłowanie pustyni. Ewangelie ukazują Pustynię Judzką jako miejsce modlitwy Jezusa. Modlitwa Jezusa nie była związana jedynie ze świątynią lub synagogą. Jezus preferował miejsca odosobnione. O modlitwie w takich okolicznościach wspomina Marek opisując początki działalności Jezusa: „Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił” (1,35). Bez wątpienia miejsce obrane przez Jezusa sprzyja nawiązaniu intymnego kontaktu z Bogiem, w którym cisza i skupienie odgrywają niebagatelną rolę. Na kartach Starego Testamentu pustynia ma konotacje przede wszystkim negatywne. Uznawana jest za nędzne miejsce głodu i pragnienia, nawiedzane przez dzikie zwierzęta i zamieszkane przez demony. Dla przestępców była ostatnim miejscem ucieczki. W przenośnym znaczeniu pustynia jest miejscem ciemności, dlatego też Bóg, chcąc ukarać człowieka, zamienia jego ziemię uprawną w pustynię.

Miejsca pustynne, na które udawał się Jezus celem modlitwy, należy jednak widzieć przez pryzmat tych biblijnych tekstów, w których pustynia jawi się jako miejsce odnowy duchowej. W Biblii Hebrajskiej trzy postacie, Hagar, Mojżesz i Eliasz, ukazane są jako udające się na pustynię, gdzie spotykają Boga. Ozeasz i Jeremiasz przedstawiają obraz wyjścia Izraelitów i ich wędrówki przez pustynię jako czas pobożności. Pustynia była także miejscem zawarcia przymierza z Izraelem. Zasadniczym jednak zamierzeniem ewangelistów jest ukazanie pustyni jako miejsca, w którym łatwo o odosobnienie i spokój sprzyjający nawiązaniu intymnej więzi w modlitewnym spotkaniu z Bogiem.

Antoni z Egiptu

Wzorem Jezusa chrześcijanie pierwszych wieków chętnie udawali się na pustynię. Starożytni byli przekonani, że pustynia jest miejscem działania szatana. Topos pustyni ma więc podwójne znaczenie: z jednej strony jest pustynia miejscem

doświadczania obecności Boga, z drugiej wzmożonej działalności sił zła. Ze względu na ten pierwszy czynnik mnisi, asceci i eremici wybierali pustynię jako miejsce swych duchowych wzlotów; nie mogli jednak nie brać pod uwagę pokus twórcy chaosu, który zgodnie ze swym imieniem, fabricator fragmentorum, nie pominie żadnej okazji, by wprowadzać w uładzonej duszy ciemny nieporządek. Udręczona samotność, walka z niewidocznymi siłami ciemności, często właśnie „walka w ciemno”, pokonywanie impulsów cielesnych i próba sublimacji pożądań to świat św. Antoniego (250-356), pochodzącego ze środkowego Egiptu opata, któremu dane było przeżyć ponad wiek. Uczeń opata, Atanazy, oddał się żmudnej pracy spisania i przybliżenia czytelnikom Vita Antonii, biografii w formie listu, interesujących potyczek mistrza z władcą pustynnych przestworzy. Atanazy pisał po grecku, ale dzieło szybko doczekało się przekładu łacińskiego, który sporządził w 388 roku niejaki Ewagriusz z Antiochii.

Antoniego potyczki z diabłem wielokrotnie okazują się ciekawsze niż Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki szczególne. Ich istotą było często odsuwanie wspomnienia dawnych bogactw, rozwiewanie wizji suto zastawionych stołów, gaszenie płomienia pragnienia sławy czy przepędzanie demona, który przedzierzgnął się w ponętną figurę kobiecą. Antoni oddawał się twardemu życiu: „Czuwał tak długo, że nieraz całą noc spędzał bezsennie… Jadał tylko raz dziennie, po zachodzie słońca; niekiedy przyjmował strawę raz na dwa dni, często zaś raz na cztery dni. Żywił się chlebem i solą, pił zaś tylko wodę… Do spania wystarczała mu rogoża, zwykle jednak sypiał na gołej ziemi”. Pewnego razu powziął decyzję, by zamieszkać w grobowcu; tam jednak diabeł czuł się jak u siebie – pobił ascetę do nieprzytomności. Innym razem pojawiał się przed świętym przybierając postać mnicha lub mężczyzny z nóg i stóp podobnego do osła. Wystarczyło przeżegnać bestię znakiem krzyża, by ta obezwładniona padła martwa. Wyciągnięcie cielska zakończonego kopytami mogło okazać się nie lada kłopotem.

Makary eremita

Pobożność ludowa nie stroniła od pustynnych legend. Niektóre z nich związane są z wodzirejem w walce przeciw watahom demonów. Był nim Makary, którego przeżycia upowszechnił Rufin w swej Złotej legendzie. Makary, jak przystało na pobożnego eremitę, przygotował sobie wygodne posłanie w grobowcu, gdzie za poduszkę służyć mu miały zwłoki pewnego poganina. Kłopoty zaczęły się wówczas, gdy w trupa wszedł szatan. Makary jednak poradził sobie w walce posługując się zbożnymi modlitwami. Opowiada się o nim, że pewnego razu wędrował po pustyni z workiem piasku na plecach. Ta praktyka miała w jakiś sposób zwiększać jego pobożność. W czasie tej wędrówki Makary oznaczał sobie drogę, wbijając co pewien czas kij w piaskowe podłoże. Diabeł figlarz wyciągał paliki lub przestawiał je w inne miejsce, by zakłócić świętemu drogę powrotną.

Pachomiusz i Ewagriusz

Pachomiusza (292-346), pustynnego ascetę, przez pewien czas dręczył demon przedzierzgnięty w zgrabną figurę czarnego dziewczątka, które starało się go uwieść. Eremita odważył się na radykalne posunięcie: zdzielił dziewczynę mocnym uderzeniem,

które nie pozostało bez konsekwencji. Diabeł zniknął i przepadł, jednak dłoń walecznego bojownika z mocami ciemności cuchnąć miała jeszcze przez dwa lata. Inaczej rzecz miała się z Ewagriuszem z Pontu. Porzuciwszy życie w Konstantynopolu, udał się w góry nitryjskie, by prowadzić życie w bliskości Boga. Środkiem jej osiągnięcia była między innymi dieta. Dopiero u schyłku swych lat (a zmarł około 400 roku) wzbogacił ją o gotowane zioła, garść jarzyn, piwo jęczmienne i chlebowe. Ewagriusz przestrzegał chrześcijan przed wszechobecnymi mocami demonicznymi, które potrafią zmniejszyć się do maciupeńkich rozmiarów i przeniknąć w ludzkie ciała. Mogą też przyjmować postacie aniołów światłości. Celem zwiedzenia mnichów mogą stosować nawet przemoc fizyczną: „łechcą nos, drapią uszy, ściskają żołądek mnicha, sprowadzają nań senność podczas modlitwy, wzdymają wiatrami brzuch kontemplatyka, wywołują choroby, szczypią go i maltretują”.

Karol de Foucauld i Mali Bracia

Nieco inny duchowy wymiar pustyni odkrywał święty naszych czasów, Karol de Foucauld, którego postać wiąże się z powstaniem Małych Braci i Małych Sióstr Jezusa. Początkowo Karol zamierzał zostać żołnierzem. Był bogaty. Odziedziczył znaczny spadek po dziadku. W pewnym momencie swego życia, gdy uznał, że nie ma ono większego sensu, rzucił się w wir pracy badawczej. Zafascynowało go Maroko. Uczył się arabskiego, czytał Koran, spotykał się z muzułmanami. Był urzeczony ich gościnnością i pokorną modlitwą do Allaha. „Czyżby On istniał?” – zastanawiał się – „Przecież muzułmanin znaczy wróg”. Po powrocie do Francji oddawał się z zapałem lekturom książek o duchowości, wciąż jednak czuł się pusty wewnętrznie. Był październik 1886 roku. Karol zdecydował się na rozmowę z księdzem Huvelin. Kapłan rozpoczął spowiedź. Po wyjściu z kościoła Karla uderzył chłodny wiatr znad Sekwany. Stał się człowiekiem wierzącym.

Po tak radykalnym przyjęciu wiary nie widział innego sposobu jej przeżywania, jak natychmiastowe udanie się do Ziemi Świętej. Gorączkował się patrząc na wzgórza, miasta i drogi, którymi wędrował Jezus. Każda grudka ziemi była mu droga, każdy zachód słońca przypominał o Bogu. Zatrzymał się w Syrii w malutkim klasztorze. Modlił się po sześć godzin dziennie, a pozostały czas poświęcał pracy fizycznej. Po pewnym czasie przeprowadził się do Nazaretu, gdzie został służącym w domu sióstr zakonnych. Zyskując ich zaufanie, stał się ogrodnikiem, choć siostry były nieraz przestraszone jego niezrównoważonym zachowaniem, typu: sypianie na desce z kamieniem pod głową. Wtedy zaczęła kiełkować w jego umyśle najbardziej szalona myśl: by resztę życia spędzić na pustyni.

Po święceniach kapłańskich w 1901 roku Karol wybiera się na Saharę do Beni- Abees, a potem do Tamanrasset, gdzie próbuje stać się bratem dla Tuaregów. Tłumaczy Biblię na język tych pustynnych koczowników, pisze słownik. Zyskuje nawet sympatyków tego pomysłu życia na pustyni, jednak jego niedoszli współbracia uciekają szybko, przestraszeni surowością nowej formy. Tauregowie współczują Karolowi, że choć jest tak dobrym człowiekiem, to i tak będzie musiał skończyć w piekle, bo nie jest muzułmaninem. On jednak żyje blisko Pana, ale z dala od ludzi – a może lepiej: chciałby

żyć z dala od ludzi, jednak ci nie dają mu spokoju. Przychodzą po rady, na rozmowy, wyżalenie się, modlitwę. Jego życie zostaje przerwane nagle, 1 grudnia 1916 roku. Ginie podczas rozruchów w Hoggarze z rąk piętnastoletniego chłopca z plemienia Senussów, zawsze wrogo nastawionego do Francuzów. Wydaje się, że tak zakończyła się pustynna przygoda Karola de Foucauld, ale to tylko pozór. De facto dopiero się zaczęła. Krew przelana na pustyni i wyciekająca na habit z napisem „Jezus – Caritas” zaczęła szybko przynosić owoce. Sanguis martyrum semen christianorum – krew męczenników jest posiewem chrześcijan. Niedługo później zaczęły powstawawspólnoty Małych Braci i Sióstr Jezusa.

Antoine de Saint Exupéry

Na zakończenie słów kilka o jeszcze jednym wielkim miłośniku pustyni. Antoine de Saint Exupéry wiele miesięcy spędził na Saharze, w bazie lotniczej. Efektem jego przemyśleń jest egzystencjalno filozoficzny traktat zatytułowany Twierdza. Autor uważa, że jego refleksje są poszukiwaniem i odkrywaniem prawdy. Ukazuje to niekiedy w sposób bardzo surowy, a nawet brutalny. Znamienną w traktacie jest scena, kiedy to ojciec przyprowadza na pustynię swego syna, by pokazać mu konającą kobietę przykutą do pala za jakieś przestępstwo. Ojciec mówi do chłopca: „Ona już przeszła granicę cierpienia i strachu, które są chorobami stajennymi, a na które cierpi ludzkie stado”. Ona odkrywa prawdę. Doświadczenie pustyni kazało Exupéry’emu podjąć refleksję nad wolnością. W Pilocie wojennym napisze: „Co to znaczy jednak uczynić kogoś wolnym? Jeżeli na pustyni uwalniam człowieka, który nie odczuwa żadnych pragnień, jakie znaczenie ma jego wolność? Wolnym może być tylko ktoś, kto do czegoś dąży. A zatem uwolnić człowieka znaczyłoby obudzić w nim pragnienie i wskazać drogę”.