Edyta Stein czyta Pieśń nad pieśniami

 

Kilkanaście z najpiękniejszych kart Starego Testamentu zatrzymuje uwagę czytelnika na jednym zasadniczo temacie: miłości. Co prawda cała Biblia mówi o miłości, jaką Bóg ma ku człowiekowi, jednak w Pieśni nad pieśniami ukazana jest ona na wzór delikatnej, romantycznej i młodzieńczej miłości kobiety i mężczyzny. Sama nazwa księgi jest niezwykle wymowna. Zgodnie z semickim sposobem wyrażania się, tytuł „Pieśń nad pieśniami” sugeruje, że jest to pieśń najpiękniejsza, pieśń wyróżniająca się spośród innych, pieśń par excellance. Choć w dawniejszej egzegezie przeważała opinia, że czytelnik ma przed oczyma zbiór różnych pieśni i hymnów miłosnych, złączonych z pieśniami uroczystości zaślubin, dziś sądzi się raczej, że księga stanowi jedność literacką, choć jej autor jest nieznany. Księga jest pieśnią miłości kobiety i mężczyzny, pieśnią, która „śpiewa” ich piękno widziane oczyma drugiego, pieśnią, która „śpiewa” o ich wzajemnej przynależności i gorącym pragnieniu bycia razem, o wzajemnym oszukiwaniu siebie i zagubieniu tylko po to, by potem znów się odnaleźć. Jest to pieśń o miłości w wielu jej przejawach i odcieniach. Pieśń o zachwycie, zauroczeniu i podziwie, o namiętności i zatracaniu się w uczuciu.

Typowe dla miłosnych poematów jest miejsce spotkań i tęsknot: świat natury. Czytelnik przenosi się mylą za bohaterami utworu do rajskiego niemal ogrodu i na zielone wzgórza, nad strumyki, rzeki i w doliny pełne słońca; niekiedy otacza go romantyczna oświata nocy, innym razem przenikają promienie słońca. Natura czytana jest oczyma zakochanych, podobnie jak ich ciała. Sam motyw ogrodu, tak często powracający w księdze, rzeczywiście może być widziany jako powrót do Edenu; do Edenu sprzed upadku, gdzie nie nastąpiło jeszcze złamanie wzajemnej więzi pomiędzy pierwszą parą i więzi z Bogiem. Zamiast rozłamu panuje jedność, zamiast rozbicia – harmonia. Skrzętni badacze potrafią wyliczyć około dwudziestu pięciu gatunków roślin i dziesięciu gatunków zwierząt, które igrają na kartach Pieśni Salomona.

Problemy z Pieśnią nad pieśniami

Problemy z interpretacją Pieśni nad pieśniami towarzyszyły historii hermeneutyki biblijnej od samych jej początków. Nie brakowało zagorzałych zwolenników usunięcia księgi z kanonu biblijnego, ale równie silnie brzmiały głosy przeciwne. Rabbi Akiba mawiał: „Jeżeli księgi Biblii Hebrajskiej są święte, to Cantus Canticorum jest świętą świętych”. Już sam fakt, że nie wspomina się w niej o Bogu nastręcza niektórym wątpliwości. Najbardziej powszechna przez wieki lektura Pieśni każe widzieć w niej alegorią. Byłaby to więc interpretacja duchowa. Historia egzegezy zna w tym względzie różne propozycje: pod postacią oblubieńca należałoby widzieć Boga, Chrystusa bądź Ducha Świętego; oblubienicą byłby Izrael, Kościół, każdy wierzący czy też cała ludzkość. Dziś jednak zdaje się przeważać opinia przeciwna: przyjmuje się sens literalny, to znaczy uznaje się, że tekst opowiada o miłości między mężczyzną i kobietą, pasterzem i pasterką, autora, który przyjął imię Salomona i pewną Szulamitką. W tej literalnej (czy literalno-historycznej) interpretacji jest miejsce na symbole. W ogrodzie i w winnicy rozkwitają nie tylko rośliny; rozkwita także ludzka miłość. Pastwisko jest miejscem odnalezienia paszy dla owiec i intymności między kobietą i mężczyzną. Spożywane owoce zaspokajają głód fizyczny, ale wskazują jednocześnie na pragnienie zaspokojenia miłości cielesnej. Przyjmując tę teorię, należy dopowiedzieć, że w tej ludzkiej miłości znajduje swój refleks miłość Boga. Ostatecznie to On jest źródłem i dawcą miłości. Miłość mężczyzny i kobiety jest znakiem i miejscem objawienia miłości Boga. Nie chodzi więc już o interpretację alegoryczną, „duchową”, która zaniedbuje aspekt miłości między kobietą i mężczyzną, by zwrócić uwagę na miłość Boga ku ludziom, lecz chodzi o lekturę symboliczną która właśnie w miłości ludzkiej dostrzega znak, więcej – symbol miłości Boga.

W historii egzegezy na pewien czas zadomowiła się także teoria interpretacji dramatycznej Pieśni nad pieśniami. Wychodząc z założenia, bazującego na kilku rękopisach greckich, przypisujących poszczególne fragmenty różnym osobom, że cały utwór wzorowany jest na greckim dramacie, interpretują go jako opis starań pasterza o rękę Szulamitki. Teorię tę potwierdzać by miała obecność chóru, elementu właściwego antycznym dramatom. Egzegeci nie byli jednak jednomyślni co do ilości występujących osób i scen dramatu.

Karmelitańscy mistycy o Pieśni nad pieśniami

W historii egzegezy Pieśń nad pieśniami doczekała się także interpretacji mistycznej. Na czoło wysuwają się tu imiona związane z zakonem karmelitańskim: św. Teresy z Avila, Jana od Krzyża czy Teresy Benedykty od Krzyża. Zatrzymajmy się egzemplarycznie na interpretacji tej ostatniej postaci. Edyta Stein przyszła na świat 12 października 1891 roku, jako najmłodsze dziecko państwa Stein. Jej fascynującej i dramatycznej drogi odkrywania wiary chrześcijańskiej, drogi która prowadziła poprzez porzucenie judaizmu i ateizm (bądź przynajmniej agnostycyzm), poprzez refleksję psychologiczną i filozoficzną, poprzez doświadczenie cierpienia i dramatu wojny, nie trzeba tu przypominać. Warto natomiast wspomnieć piękne i bardzo głębokie w swej prostocie wyznanie późniejszej Teresy Benedykty od Krzyża, wyznanie, które dotyczy ateistycznego okresu jej życia: „Moje poszukiwanie prawdy było moją jedyną modlitwą”. Być może spotkania z ludźmi bardziej prowadziły Stein do Boga niż intelektualne rozważania. Kiedy młoda adeptka fenomenologii spotkała Maxa Schelera, który rozwijał myśl Husserla w etyce, nie minęło dużo czasu od jego wstąpienia do Kościoła katolickiego. Fakt ten nie pozostał bez wpływu na postrzeganie wiary przez Edytę. W swoich pamiętnikach zauważa, że Scheler mówił o katolickich ideałach z mocą ducha i wielką siłą przekonania. Biło z niego jakieś światło. Słowa te nie przekonały Edyty do przyjęcia wiary, ale zwróciły jej uwagę na świat do tej pory całkowicie jej nieznany – fascynujący świat spotkań z Chrystusem. Kolejnym milowym krokiem na drodze do wiary okazało się spotkanie z Anną Reinach, żoną profesora, który zginął na froncie pod koniec 1917 r. Edyta miała uporządkować spuściznę Reinacha. Musiała też w tych dniach spotykać się z wdową. Co miała powiedzieć zrozpaczonej małżonce? Nie wierzyła przecież w życie wieczne. W jaki sposób mogła ją pocieszyć? Jej strach okazał się zbyteczny. Anna Reinach była osobą głębokiej wiary. Spotkania i rozmowy z nią w znacznej mierze zmieniły sposób myślenia i życia Edyty Stein. Tak mówiła o nich do ojca Hirschmanna: „To było moje pierwsze spotkanie z krzyżem i Boską mocą, która zostaje udzielona tym, którzy go niosą. Widziałam Kościół narodzony ze zbawiającego cierpienia Chrystusa w jego zwycięstwie nad ościeniem śmierci. Była to chwila, w której załamała się moja niewiara, wiara żydowską straciła znaczenie, Chrystus promieniował: Chrystus w tajemnicy krzyża”. Późniejsza święta zachwyciła się głębią miłości Anny do swego męża, miłości, o której Pieśń nad pieśniami powie, że silniejsza jest niż śmierć. Właściwie od momentu wstąpienia do zakonu, Edyta Stein zaczęła stosować wobec siebie samej kategorię „oblubienicy”. Kiedy jej dawna uczennica, która również przywdziała habit karmelitański, zapytała ją pewnego razu „Jak Siostrze na duszy?”, usłyszała znamienną odpowiedź: „Jak oblubienicy Baranka”. Sądziła, że każdy, kto odkrył miłość Boga, może utożsamiać się z oblubienicą. We Wiedzy krzyża napisała: „Bogu zależy na każdej duszy, gdyż każdą zdobył jako oblubienicę miłością najdeli- katniejszą, i każdą otoczył ojcowską wiernością. W jaki sposób miłość Boża ściga człowieka, nie dając mu spokoju, wyraża doskonale Pismo św. w Pieśni nad pieśniami”. W swoim alegorycznym odczytaniu Pieśni nad pieśniami, Stein zwraca uwagę na różne motywy interpretowane symbolicznie. Zatrzymajmy się na trzech: ogród, rzeka i wiatr.

Obrazowość księgi w interpretacji Edyty Stein

Ogród sam w sobie jest symbolem życia i piękna. W Biblii jawi się jako miejsce szczęścia i zamieszkiwania Boga. Wystarczy wspomnieć o Edenie, zasadzonym przez Jahwe, również po to, by mógł się po nim przechadzać. Pieśń nad pieśniami ukazuje ogród jako miejsce ulubione przez oblubieńca: „Miły mój zszedł do swego ogrodu, ku grzędom balsamicznym, aby paść stado swoje w ogrodach i zbierać lilie” (6,2). W ogrodzie przebywa również jego ukochana: „O ty, która mieszkasz w ogrodach, – druhowie nasłuchują twego głosu – o daj mi go usłyszeć!” (Pnp 8,13). Ogród jest miejscem, w którym rozkwita miłość oblubieńca i jego ukochanej. Idąc tym torem, Teresa Benedykta pisze: „[Bóg] wprowadza duszę do upragnionego ogrodu, gdzie może w błogosławionej ciszy trwać przy Nim i w najgłębszej samotności zgłębiać ukryte tajemnice Mądrości Bożej, cała płonąc miłością. Żadne stworzenie nie ujrzy tego, co przygotował Bóg duszy na zawsze w Nim ukrytej”. Kwiaty owego ogrodu to dla Stein poszczególne cnoty duszy. Są one rozbudzane do życia przez delikatny powiew wiatru. Sprawia go sam Duch Święty. W innym miejscu odnajdujemy u Stein niemal bezpośredni komentarz do wyznania oblubieńca, który nazywa swą ukochaną ogrodem: „Ogrodem zamkniętym jesteś, siostro ma, oblubienico, ogrodem zamkniętym, źródłem zapieczętowanym” (4,12). Autorka Wiedzy krzyża zauważa: „Oblubienicy zdobnej cnotami, udzielonymi jej szczodrze z Bożego miłosierdzia, wydaje się, że jej wnętrze jest ogrodem pełnym pachnących kwiatów albo kwitnącą winnicą. W sercu wyczuwa obecność Umiłowanego, spoczywającego jakby w swoim własnym łożu. Chciałaby Mu się oddać w całym bogactwie swego kwiecia, aby Go uradować ofiarą doskonałego poddania i oddalić wszelką przeszkodę”. O ile więc w Pieśni nad pieśniami motywy związane z rajem zostały przekształcone w romantyczną opowieść o silnej miłości, o tyle Edyta Stein przenosi ten symbol na relację duszy z upragnionym przez nią Bogiem.

Autor Pieśni nad pieśniami posłużył się także motywem rzeki do ukazania siły miłości: „Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko” (8,7). Edyta nieco odwraca ten symbol; to dusza rozmiłowana w Bogu podobna jest do rzeki, której wody wypełniają wszystko: „Wysokie góry, pełne kwiatów i woni – to coś ze wzniosłości i piękna Umiłowanego. Dusza odpoczywa w Jego pokoju jakby w cienistej, cichej i samotnej dolinie. Poznanie Boga odkrywa przed nią nowy, cudowny świat. Podobna jest do wezbranej rzeki, która wszystko zalewa i zatapia, wypełnia głębiny i ogłusza swoim szumem”.

Jeśli oblubienica przyrównana jest w Pieśni nad pieśniami do tajemniczego ogrodu, to naturalnym jest, że ogród przeszywany jest wiatrem: „Powstań, wietrze północny, nadleć, wietrze z południa, wiej poprzez ogród mój, niech popłyną jego wonności! Niech wejdzie miły mój do swego ogrodu i spożywa jego najlepsze owoce!” (4,16). Stein, komentując ten werset zauważa, że kiedy dążenie do zjednoczenia między duszą a Bogiem jest już bliskie realizacji, ale jeszcze niespełnione, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że coś będzie chciało mu przeszkodzić. Wtedy dusza „jak zimnego wiatru z północy, mrożącego kwiat, lęka się oschłości. Aby ją przetrwać, zwraca się ku modlitwie i ucieka do ćwiczeń duchowych. Lecz na tym stopniu życia duchowego, łaski, których Bóg jej udziela, są tak wewnętrzne, że nie osiągnie ich żadnym działaniem swych władz. Wzywa przeto na pomoc wilgotny i ciepły wietrzyk południowy – Ducha Świętego”. W innym miejscu Teresa Benedykta stwierdza: „Przy tchnieniu wiatru wyczuwa dusza w swoim wnętrzu słodki głos Oblubieńca i łączy z Nim swój własny głos w szczęśliwym śpiewie radości. Jak śpiewa słowik w porze wiosennej, gdy miną już zimna, deszcze i zmienne okresy zimowej pogody, tak pobrzmiewa pieśń miłości w nowej wiośnie duszy.