Do Rzymu przybywał wiele razy…

 

 

Oktawian August wystawił na Forum Romanum kamień milowy, który przybrał formę pokrytej złotą blachą kolumny. W tym miejscu bowiem krzyżowały się antyczne drogi Appia, Aurelia, Salaria, Flaminia i Ostiensis, które łączyły stolicę z wszystkimi prowincjami. Kamień był niczym pieczęć postawiona na powiedzeniu: „Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”. Oktawian nie przypuszczał jednak, że historia przeniesie odcień znaczeniowy tego powiedzenia ku przestrzeni duchowej. Dziś bowiem, bez cienia przesady można powiedzieć, że do Rzymu wiodą drogi tych, którzy należą do Kościoła rzymsko-katolickiego. I jest to prawdą nawet w odniesieniu do tych wierzących, którzy fizycznie nigdy nie stanęli na placu św. Piotra, ani nie deptali bruków Mostu Anioła czy Piazza Navona. Odniesienie katolików do Rzymu pozostaje bowiem niezaprzeczalne.

Abp Marian Gołębiewski, pasterz Kościoła Wrocławskiego, mógłby więc z powodzeniem sparafrazować słowa Jana Pawła II, które błogosławiony papież wypowiedział o Wrocławiu. W wyznaniu „Do Rzymu przybywałem wiele razy” nie byłoby cienia przesady. Różne były to wizyty. I całkiem prywatne, i urzędowe. Dzisiejszy Jubilat odwiedzał Rzym w związku z pracami Papieskiej Komisji do Spraw Migrantów i Podróżnych, przybywał tam w gronie innych biskupów w ramach wizyt „ad limina Apostolorum”, 29 czerwca 2004 roku przywdział paliusz na placu św. Piotra, był na uroczystościach pogrzebowych naszego błogosławionego Rodaka i na inauguracji pontyfikatu Benedykta XVI.

W poniższej refleksji chciałbym jednak zatrzymać się na dwóch zupełnie wyjątkowych (choć pewnie każda wizyta w Wiecznym Mieście jest w pewnym sensie wyjątkowa) pobytach abp. Mariana Gołębiewskiego w Rzymie. Pobytach, które niczym wielka klamra obejmują cztery dekady życia Dostojnego Jubilata. Pierwszy z nich to okres studiów, które ks. Gołębiewski odbywał w Rzymie w latach 1969-1976. Drugi – to synod biskupów pod hasłem „Słowo Boże w życiu i misji Kościoła” w październiku 2008 roku. Pierwszy trwał niemal siedem lat, drugi – zaledwie trzy tygodnie. Pierwszy znam jedynie z prywatnych rozmów z Księdzem Arcybiskupem (to one zasadniczo są źródłem pierwszej części artykułu), drugiego byłem świadkiem osobiście. Obydwa pobyty przeniknięte są Biblią. To ona – niczym złota jubileuszowa nić – połączyła rzymskie lata studiów Jubilata z październikowymi dniami synodu.

Studia na Papieskim Instytucie Biblijnym

Ksiądz Marian Gołębiewski wyruszył na rzymskie studia w 1969 roku. Było to niedługo po tym, gdy w 1968 roku, po trzyletnich studiach na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, otrzymał licencjat teologii na podstawie pracy „Ewolucja prawa jubileuszu (Kpł 25)”, pisanej pod kierunkiem ks. prof. Stanisława Łacha. Przez wiele lat wyjazd do Włoch był niemożliwy z powodu ciągłych odmownych decyzji władz co do wydania paszportu. Gdy w końcu udało się paszport uzyskać, Ksiądz Gołębiewski rozpoczął studia w Papieskim Instytucie Biblijnym, gdzie zdobył najpierw licencjat, a potem doktorat nauk biblijnych. Jak wyglądały te lata? Czym było Biblicum w tamtym czasie na mapie rzymskich i światowych uczelni? Jakie postacie kształtowały profil uczelni? Na jakim etapie była wówczas katolicka biblistyka? Jak wyglądało życie studenckie?

Papieski Instytut Biblijny w latach 1969-1976

Marzenie o wyższej uczelni zajmującej się zgłębianiem tajników Biblii i nauk pokrewnych biblistyce zrodziło się w sercu Leona XIII. W 1903 roku papież polecił francuskiemu jezuicie, ojcu Ferdynandowi Pratowi, przygotowanie pierwszego szkicu statutu takiej uczelni. Szkic powstał w przeciągu kilku miesięcy i został zaakceptowany przez Papieską Komisję Biblijną, założoną zresztą przez tego samego papieża. Nagła śmierć Ojca świętego wstrzymała na kilka lat prace nad utworzeniem uczelni, ale ich nie zahamowała. Realizację zamierzeń Leona XIII i Ferdynanda Prata Pius X powierzył o. Leopoldowi Fonckowi, który nic nie wiedział o dotychczasowych staraniach współbrata z Towarzystwa Jezusowego. Czterdziestotrzyletni wówczas jezuita cieszył się sławą znakomitego naukowca i zapalonego polemisty. Wykształcenie zdobywał podczas pięcioletnich studiów na Bliskim Wschodzie, a następnie pobierając kursy asyriologii i egiptologii w Berlinie i Monachium. W Innsbrucku założył słynne „Seminarium biblijno-patrystyczne”, które przyciągało uwagę całego świata akademickiego interesującego się biblistyką. Fonck zasłynął także z polemik, jakie toczył z o. Marie-Josephem Lagrangem, założycielem dominikańskiej Szkoły Biblijnej i Archeologicznej w Jerozolimie. Gdy Ojciec święty powierzał Fonckowi kontynuację prac nad założeniem uczelni, postawił mu trzy warunki: uczelnia musi być konserwatywna; musi być powszechnie znana jako konserwatywna; jej konserwatywny charakter nigdy nie może ulec zmianie!

Papieski Instytut Biblijny, mieszczący się przy via della Pilotta 25 w Rzymie został ostatecznie założony 7 maja 1909 roku przez papieża Piusa X. Ojciec Święty powierzył pieczę nad uczelnią Towarzystwu Jezusowemu, ale bezpośrednio podlega ona Stolicy Apostolskiej. W zamyśle założyciela instytut jest wyższą uczelnią zajmującą się badaniami nad Pismem świętym oraz dziedzinami pomocniczymi dla biblistyki i teologii biblijnej. Początkowo przygotowywała do egzaminu do stopnia licencjusza, który studenci zdawali przed Papieską Komisją Biblijną, ale w 1928 roku Pius XI przyznał jej niezależność od wspomnianej Komisji, zezwalając także na przyznawanie tytułu doktora nauk biblijnych. W motu proprio Quod maxime papież związał instytut z Papieskim Uniwersytetem Gregoriańskim oraz Papieskim Instytutem Orientalnym. Papieski Instytut Biblijny jest uczelnią o międzynarodowym znaczeniu. W dniu dzisiejszym jej absolwenci wywodzą się z ponad siedemdziesięciu krajów. Jej zadaniem jest uprawianie i promowanie badań naukowych w dziedzinie biblistyki, studiów wschodnich i dziedzinach im pokrewnych, oferowanie studentom wykładów i ćwiczeń w tych dziedzinach (ze szczególnym uwzględnieniem języków biblijnych) oraz taka formacja studentów, która prowadzić będzie do jak najgłębszego wykorzystania Pisma świętego w działalności pastoralnej, ekumenicznej, liturgii i teologii.

Ksiądz Marian Gołębiewski rozpoczął studia na Biblicum w 1969 roku. W tym też czasie zakończył swoją kadencję na stanowisku rektora P. MacKenzie, obejmując posadę redaktora naczelnego czasopisma „Biblica”. Nowym rektorem uczelni został późniejszy kardynał Mediolanu, Carlo M. Martini SJ. Urząd piastował przez dziewięć lat, a więc przez cały okres pobytu w Rzymie dzisiejszego Jubilata. Wicerektorem wybrany został prof. Luis Alonso Schökel. Te dwie postacie, w łączności ze znakomitym gronem profesorskim, przez lata nadawały kształt i dodawały dynamiki studiom biblijnym nie tylko na samej uczelni, ale – przez publikacje i wykłady – oddziaływały na biblistykę światową. A trzeba zwrócić uwagę, że był to czas posoborowy, kiedy idee Vaticanum II, łącznie z tymi zapisanymi w „Lumen gentium”, zaczynały dopiero przedzierać się do świadomości duchowieństwa i wiernych. Rola biblistyki była więc w tym względzie nie do przecenienia. Sam Carlo M. Martini uzyskał doktorat z teologii fundamentalnej na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w 1958 roku. Jego praca dotyczyła ewangelicznych opowiadań o zmartwychwstaniu: „Il problema storico della Risurrezione negli studi recenti” (Roma 1959). Po kilku latach pracy dydaktycznej w Chieri powrócił do Rzymu, by rychło uzyskać drugi doktorat, tym razem biblijny, w oparciu o badania nad antycznymi kodeksami Ewangelii Łukasza. Geniusz młodego naukowca zachwycił tak bardzo, że już w 1962 roku otrzymał posadę kierownika Katedry Krytyki Tekstualnej na Biblicum, choć doktorat obronił dopiero cztery lata później.

W skład grona wykładowców Papieskiego Instytutu Biblijnego w latach 1969-1976 wchodziło wiele znakomitości, których biblistom czy teologom biblijnym przedstawiać nie trzeba. Był wśród nich światowej sławy belgijski jezuita Ignace de la Potterie, który zaledwie cztery lata przed przybyciem do Rzymu ks. Gołębiewskiego obronił pracę doktorską na temat „Alêtheia. La notion johannique de vérité et ses antécédents historiques”. Obrona zgromadziła tak wielu słuchaczy, że musiano ją zorganizować w ogromnym holu Gregoriany, gdyż żadna aula nie była w stanie pomieścić gości. De la Potterie, specjalizujący się w pismach Janowych, jest między innymi współautorem znanego „Słownika teologii biblijnej”, pisanego pod redakcją X. Léon-Dufoura, a na język polski tłumaczonego (i wielokrotnie wznawianego) przez ks. bp. K. Romaniuka. Inną wybitną osobowością związaną w tamtym czasie z Biblicum jest niemiecki jezuita Norbert Lohfink, specjalista od Pięcioksięgu i autor znakomitego komentarza do Księgi Koheleta („Qoheleth. A Continental Commentary”, Minneapolis 2003). Lohfink obronił doktorat w 1962 roku na temat „Das Hauptgebot: Eine Untersuchung literarischer Einleitungsfragen zu Dtn 5–11”(Roma 1963). Stosunkowo młodym i dobrze zapowiadającym się lektorem greki biblijnej został James Swetnam SJ, późniejszy autor tłumaczonego na wiele języków (w tym również na polski) dwutomowego podręcznika „Il Greco del Nuovo Testamento” (Bologna 1995).

Inną znakomitą postacią związaną z uczelnią stał się Maurice Gilbert, belgijski jezuita, obecnie członek Papieskiej Komisji Biblijnej. Pracę na Biblicum rozpoczął w 1967 roku, gdzie zasłynął jako znawca egzegezy i teologii ksiąg sapiencjalnych. Swój doktorat, który bronił już jako wykładowca Katolickiego Uniwersytetu w Louvain, poświęcił rozdziałom 13-15 Mądrości Salomona. Przez długie lata kierował jerozolimską filią Instytutu. Prosper Grech, augustianin pochodzący z Malty, zyskał sobie przychylność studentów przystępnością i rzetelnością wykładów, a także licznymi publikacjami z hermeneutyki, teologii św. Augustyna oraz św. Pawła. Dziś jest również członkiem Papieskiej Komisji Biblijnej. Od 1971 roku papirologię grecką wykładał na Biblicum o. José Callaghan, Katalończyk, który pobudził umysły qumranologów swoją tezą o fragmencie Ewangelii Marka, który rzekomo znaleźć miał się wśród manuskryptów znad Morza Martwego. Chodzi o fragment pochodzący z siódmej groty. Można na nim rozszyfrować około dwudziestu liter (co do dwóch wciąż trwają dyskusje), przy czym w całości zachowało się tylko jedno słowo: greckie „kai”. O’Callaghan sugerował, że manuskrypt zawiera zdanie pochodzące z Mk 6,52-53: „[…] nie rozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały. Gdy się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret”. Ostateczna ocena znaleziska musi zostać sprowadzona do twierdzenia, że prawdopodobieństwo, iż w Qumran znaleziono fragment dzieła Markowego zbliża się do zera. Niemniej jednak burza wywołana przez hiszpańskiego jezuitę przyczyniła się do znacznego rozwoju badań nad manuskryptami.

Do rozwoju badań nad pismami Janowymi, zwłaszcza Apokalipsą, przyczynił się włoski jezuita Ugo Vanni, który wykłady na Papieski Instytucie Biblijnym podjął w 1974 roku. Jego doktorat, broniony w 1970 roku, nosił tytuł „La struttura letteraria dell’Apocalisse”. Od 1971 roku wykłady na Biblicum zaczął prowadzić niemiecki jezuita Klemens Stock; najpierw były to zajęcia z metodologii, następnie egzegeza Ewangelii synoptycznych. Pracę doktorską („Boten aus dem Mit-Ihm-Sein. Das Verhältnis zwischen Jesus und Zwölf nach Markus”, Roma 1975) bronił już jako wykładowca Biblicum. Od 2001 roku jest sekretarzem Papieskiej Komisji Biblijnej. To tylko niektóre z nazwisk, które rozsławiły biblijną uczelnię w latach 1969-1976.

Z powyższego zestawienia wynika, że czas studiów ks. Mariana Gołębiewskiego na Papieskim Instytucie Biblijnym stał się okazją do słuchania wykładów i osobistych kontaktów z najwybitniejszymi biblistami świata katolickiego. Różne nurty w podejściu do egzegezy, urozmaicone spojrzenia teologów wywodzących się z różnych krajów, wciąż żywe dyskusje nad publikowanymi manuskryptami qumrańskimi, kontakt z nową specjalistyczną literaturą – wszystko to musiało kształtować umysły studentów z niezwykłą siłą. Cały ten czas, to okres pełnienia funkcji rektora przez o. Carlo Marię Martiniego, któremu udało się opracować nowe statuty (zmodyfikowane w myśl dokumentów soborowych), oraz znacznie rozwinąć działalność filii jerozolimskiej, a także nawiązać stałą współpracę z Uniwersytetem Hebrajskim, która owocuje do dnia dzisiejszego. Warto wspomnieć, że w 1972 roku Martini został wysłany jako delegat uczelni na doroczne Sympozjum Biblistów Polskich (dziś Stowarzyszenie Biblistów Polskich) do Krakowa, gdzie został przyjęty przez kard. Wojtyłę, który nie stracił go z oczu – aż do nominacji na pasterza Mediolanu.

Zgłębiając tajniki wiedzy

Po przyjeździe do Rzymu (przez Francję) dzisiejszy Jubilat zamieszkał w Papieskim Instytucie Polski przy via Pietro Cavallini 38. Dom powstał z inicjatywy św. Józefa Sebastiana Pelczara, inicjatywy zaakceptowanej przez Piusa X, a więc papieża, który – jak wspomniano wyżej – stoi również u początków Biblicum. Ponieważ Instytut Polski powstawał w czasie, gdy naszej ojczyzny nie było na mapie Europy, ułatwiał od swych początków kontakt polskiego duchowieństwa ze Stolicą Apostolską bez pośredników. Choć dom ten był w zamyśle przede wszystkim miejscem, w który mogli zatrzymać się przybywający do Rzymu polscy biskupi, bardzo szybko stał się także domem studenckim. Z natury rzeczy – obok Papieskiego Kolegium Polskiego przy piazza Remuria 2a – do dziś stanowi kuźnię naukowych kadr polskich uczelni teologicznych. W latach 1958 – 1987 rektorem domu był ks. F. Mączyński, pochodzący – podobnie jak abp Gołębiewski – z diecezji włocławskiej.

Ponieważ ks. Marian Gołębiewski przed przybyciem do Rzymu odbył studia specjalistyczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (1966-1969), o. Stanislas Lyonnet SJ, przyjmujący kandydata na Biblicum, na bazie indeksu zaliczył mu kilka przedmiotów, których ten nie musiał powtarzać. Sam. o. Lyonnet cieszył się z kontaktów z Polakami, których chętnie przyjmował na swoje seminarium. Powód był bardzo prosty: jego patronem był św. Stanisław Kostka. Jednak pomimo zaliczenia kilku materii, studia i tak wymagały nie lada wysiłku, również lingwistycznego. Niektóre z wykładów odbywały się po łacinie, inne po włosku i angielsku. Jako lektoraty zaliczyć trzeba było do doktoratu dwa współczesne języki obce. Ks. Gołębiewski operował sprawnie wszystkimi czterema językami kongresowymi, a przez pewien czas poznawał także hiszpański. Dodać trzeba, że studium lingwistyczne to zdobywanie na Biblicum zwykłego narzędzia pracy. Aby czytać Biblię w oryginale, każdy student zaliczyć musiał kursy hebrajskiego, aramejskiego, greckiego i jednego (z jedenastu do wyboru) antycznego języka starożytnego Bliskiego Wschodu. W przypadku Jubilata był to język arabski. Dopiero po uzyskaniu wystarczającej znajomości tych języków można było owocnie uczestniczyć w wykładach egzegetycznych.

Studia rzymskie ks. Mariana Gołębiewskiego przypadły na okres, w którym biblijną (i nie tylko) wiedzę zdobywali w Wiecznym Mieście ci, którzy dziś należą do absolutnej czołówki biblistyki polskiej, i którzy kształtowali ją przez ostatnie dziesięciolecia. W gronie tym znaleźli się dzisiejsi arcybiskupi i biskupi: ks. Jan Bernard Szlaga (licencjat nauk biblijnych w 1974 roku, doktorat „Symbolika fundamentu w Nowym Testamencie” na KUL cztery lata wcześniej); ks. Henryk Józef Muszyński (doktorat nauk biblijnych „Fundament, Bild und Metaphor in den Handschriften aus den Qumran. Studie zur Vorgeschichte des ntl. Begriffs THEMELION” w 1973 roku); ks. Stanisław Gądecki (licencjat nauk biblijnych „Lo stato primitvo e la versione lucana della parabola degli invitati che si scusano (Lc 14,16-24)” w 1977 roku); ks. Andrzej Suski (licencjat nauk biblijnych „Struttura della Lettera agli Efesini” w 1970; rzymski doktorat teologii biblijnej „Il salmo di lode nella lettera agli Efesini” w 1973); ks. Zbigniew Kiernikowski (licencjat nauk biblijnych „Rhema tes pisteos in Rom 10,8” w 1976 roku). Warto wspomnieć, że w tym też czasie w Rzymie przebywał późniejszy nuncjusz Józef Kowalczyk, z którym młody student ks. Gołębiewski zadzierzgnął trwające do dziś więzy przyjaźni.

Spośród innych znanych dziś biblistów polskich w latach studiów rzymskich dostojnego Jubilata w Wiecznym Mieście terminowali między innymi: ks. Roman Bartnicki (licencjat biblijny w 1975 roku), ks. Michał Bednarz (licencjat nauk biblijnych „La cattura di Gesù nella descrizione dei sinottici. Intenzione teologica” w 1971 roku, następnie doktorat na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza z Akwinu „Angelicum” w Rzymie), ks. Tadeusz Brzegowy (licencjat nauk biblijnych „Struktura opowiadania o teofanii na Górze Horeb (1 Krl 19)” w 1972 roku, następnie doktorat na Gregorianie), ks. Tomasz Hergesel (licencjat nauk biblijnych w 1974 roku, następnie doktorat na Gregorianie), ks. Henryk Lempa (licencjat nauk biblijnych „Dzień Jahwe w Księdze Amosa” w 1970), ks. Hubert Ordon SDS (licencjat nauk biblijnych w 1977 roku), ks. Antoni Paciorek (licencjat nauk biblijnych w 1977 roku), ks. Leonard Pawlak FDP (licencjat nauk biblijnych w 1975 roku), ks. Bogdan Poniży (licencjat nauk biblijnych „The True Idea of God in Wisdom 13:1-9” w 1974 roku) oraz ks. Stanisław Wypych CM (licencjat nauk biblijnych „Is 43,1-7: oracolo di salvezza” w 1972 roku, następnie doktorat na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza z Akwinu „Angelicum”). Studenckie kontakty ks. Gołębiewskiego zaowocowały później licznymi publikacjami w pracach zbiorowych. Jedną z najistotniejszych jest „Wstęp ogólny do Starego Testamentu” (Poznań 1990), który stał się na wiele lat obowiązkowym podręcznikiem w seminariach duchownych i uczelniach teologicznych w naszym kraju.

Rok 1969 był ostatnim rokiem, kiedy to w Rzymie (przed wyjazdem do Paryża) przebywał ks. Tadeusz Milik, geniusz papirologii, epigrafiki i qumranologii. Młody adept Biblicum nie miał zbyt wielu okazji do osobistych spotkań z Milikiem, ale jego fama była w Rymie wciąż żywa. Milik w 1946 roku przyjął święcenia kapłańskie w Warszawie. W tym czasie rozpoczął też studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Już wtedy dały się zauważyć jego niezwykłe zdolności językowe. Niedługo potem wyjechał do Rzymu, by podjąć studia orientalistyczne na Papieskim Instytucie Biblijnym. Już przy pierwszym spotkaniu z tamtejszym hebraistą, podczas zwykłego obiadu, Milik wykazał się tak doskonałą znajomością hebrajskiego, że zdumiony profesor zwolnił go z obowiązkowego egzaminu wstępnego. Po kilku miesiącach pobytu we Włoszech publikował artykuły we włoskiej prasie naukowej. Znakomicie władał rosyjskim, angielskim, francuskim, włoskim i niemieckim. Gama języków, które poznał w ramach curriculum studiów jest niezwykła: łacina, greka, hebrajski, aramejski, syryjski, staro-cerkiewno-słowiański, gruziński, arabski, ugarycki, akadyjski, sumeryjski, egipski, fenicki i hetycki. Gdy tylko świat obiegła pogłoska o odkryciach qumrańskich, Milik – nie zabierając nawet wszystkich rzeczy z Rzymu – przerwał karierę biblisty i wsiadł na statek do Ziemi Świętej. Zdążył jeszcze obronić z wynikiem summa cum laude pracę licencjacką na Biblicum. Pisał ją o Księdze Reguły z Qumran, do której miał dostęp jedynie z fotografii w czasopismach! Jego geniusz dotarł do Ziemi Świętej przed nim, gdyż pewnego razu zwiedzając muzeum w Mediolanie, bezbłędnie określił pochodzenie dzbanów, które dotychczas pozostawało zagadkowe. Opublikował na ten temat artykuł, który przyniósł mu pierwsze promienie sławy. Milik zamieszkał we Francuskiej Szkole Biblijnej i Archeologicznej w Jerozolimie i natychmiast został zaliczony do pierwszej ekipy, która przeprowadzała wykopaliska w Qumran i była odpowiedzialna za odszyfrowanie tekstów zwojów oraz ich publikacje. Sam jeden odczytał najwięcej tekstów qumrańskich. To właśnie jemu przydzielono opracowanie słynnego Zwoju Miedzianego, który mówić miał o ukrytych skarbach esseńczyków, i wokół którego narosło dziesiątki legend. Po wybuchu wojny sześciodniowej nie mógł jednak pracować w Jerozolimie. Badania kontynuował w Rzymie i Paryżu. I właśnie ostatnie miesiące rzymskie Milika przypadły na początek studiów ks. Gołębiewskiego.

W 1970 roku władze Biblicum wprowadziły normy zwane „Ordinationes”, które regulowały formę ukończenia curriculum „ad licentiam” i „ad doctoratum”. Celem uzyskania stopnia licencjusza nauk biblijnych studenci mogli wybrać jedną z dwu proponowanych form: albo czterogodzinny egzamin pisemny, albo pracę dyplomową. Egzamin pisemny obejmował materiał z czterech – wybranych przez studenta – spośród dwunastu kursów egzegetycznych, wykładanych w ramach sekcji egzegetyczno-teologicznej. Ks. Gołębiewski uzyskał licencjat nauk biblijnych w 1971 roku i bezpośrednio rozpoczął curriculum ad doctoratum.

„Ordinationes” wprowadzone w 1970 roku regulowały sposób podjęcia studiów doktoranckich. Otóż dopuszczony do nich mógł być tylko ten, kto pomyślnie przejdzie rok przygotowawczy. Student, za aprobatą promotora, obierał dziedzinę, którą zgłębiał przez cały rok. Mogła to być jakaś biblijna księga lub jej fragment, albo konkretne zagadnienie, np. profetyzm, instytucja świątynna itp. Po roku odbywał się publiczny wykład przed gronem profesorów i studentów. Komisja złożona z trzech profesorów, specjalistów danej dziedziny, po takim egzaminie aprobowała bądź odrzucała kandydaturę do doktoratu. W ramach roku przygotowawczego do doktoratu ks. Gołębiewski zajął się – jak przypuszczam – Księgą Izajasza. Łącznie z rokiem przygotowawczym praca nad doktoratem trwała cztery lata. Promotorem został o. Rosario Pio Merendino, Włoch, który znakomicie posługiwał się językiem niemieckim. Był to człowiek o temperamencie południowca (pochodził z Sycylii, lecz zamieszkał w Toskanii), który już jako kapłan – szukając „wyższej doskonałości” – wstąpił do benedyktynów i długie lata spędził w słynnym opactwie w Maria Lach. Przed zakończeniem pisania pracy przez księdza Gołębiewskiego o. Merendino miał ponoć postawić zarzut doktorantowi, iż korzysta nader obficie z publikacji promotora, na co odpowiedź mogła być tylko jedna: „A czyje prace mam cytować, jeśli nie mistrza?”. Publiczna obrona odbyła się pod koniec 1975 roku. Recenzentami pisanej po francusku pracy pt. „Analyse littéraire et théologique d’Is 54 – 55. Une alliance eternelle avec la nouvelle Jérusalem” byli o. Pietro Boccaccio i o. Luis Alonso Schökel, natomiast przewodniczącym komisji był sam rektor Biblicum, o. Carlo Maria Martini. W świętowaniu po znakomitej obronie, oprócz promotora, wzięło udział wielu polskich księży, zarówno mieszkańców Instytutu Polskiego, jak i zaproszonych specjalnie na tę okazję. Excerpta z dysertacji zostały opublikowane już w następnym roku w Rzymie, natomiast później w Polsce ukazywały się artykuły bazujące na badaniach przeprowadzonych w pracy (np. „Le sens de la Parole divine chez le Deutero-Isaie”, Collectanea Theologica 49 (1979), fasc. spec. 47-56 ; „L’alliance eernelle en Is 54-55 en comparaison avec d’autres textes prophétiques”, Collectanea Theologica 50 (1980) fasc. spec. 89-102 ; „Mesjanizm Księgi Izajasza na tle historii i tradycji Izraela”, Ateneum Kapłańskie 451 (1984) 389-406 i inne).

Poznawanie świata z plecakiem

Czas rzymskich studiów ks. Gołębiewskiego to nie tylko uczestnictwo w wykładach ślęczenie nad książką w bibliotece i we własnym pokoju, ale także zdobywanie wiedzy (wszelako rozumianej) w innych środowiskach. Zasadniczo wyróżnić można trzy typy podróży ze względu na ich celowość: kursy językowe, podróż studyjną do Ziemi Świętej i podróże poznawcze, często złączone z zastępstwami na parafiach.

Jubilat jako student rzymskiego Biblicum przynajmniej dwa razy przebywał w miesiącach wakacyjnych na kursie języka francuskiego w Paryżu. Za pierwszym razem zamieszkał u sióstr szarytek, za drugim – w Seminarium Polskim przy Rue des Irlandais 5. Kurs językowy odbywał się na Alliance Française. Drugi pobyt w Paryżu wiązał się z krajoznawczą podróżą z przyjaciółmi przez Belgię, Holandię i Luxemburg. W tym też czasie w Paryżu przebywał na kursie francuskiego wrocławski kapłan i kompan po biblijnym fachu, ks. Henryk Lempa, z którym spotkanie przysporzyło wiele radości.

Młodego adepta biblistyki ciągnęła także Ameryka. Ks. Gołębiewski był tam w czasie studiów dwu- lub trzykrotnie. Szkolił się w angielskim, pracując na parafiach, zwiedzał Nowy Jork, New Jersey, Doylestown, Chicago i Wellington. Odwiedził swoją rodzinę z Kalifornii. Studenta pochodzącego z kraju owładniętego komunizmem zachwycała wolność, w jakiej żyli Amerykanie, a także fakt, iż w Stanach Zjednoczonych, w zgodzie i wzajemnej symbiozie, potrafili żyć ludzie wywodzący się z różnych środowisk narodowych, kulturowych, religijnych i społecznych. Liczyła się przede wszystkim praca: ten, kto solidnie pracował, cieszył się dużym szacunkiem w społeczeństwie bez względu na to, czy szczycił się chłopskim, robotniczym czy szlacheckim, lub arystokratycznym pochodzeniem.

W tym miejscu trzeba wspomnieć o jeszcze jednej, trudnej podróży. Po około roku pobytu w Rzymie ks. Marian Gołębiewski dowiedział się o ciężkiej chorobie swojego drogiego ojca. Bardzo pragnął zobaczyć go raz jeszcze przed zbliżającą się śmiercią, jednak problemem pozostawał paszport, w którym widniała wiza z jednokrotnym przekroczenie granicy. Gdyby dzisiejszy Jubilat wrócił do Polski z tym paszportem, nie mógłby powrócić, by kontynuować studia we Włoszech. Na szczęście kilkukrotne wizyty (trzeba dodać: upokarzające) w ambasadzie polskiej skończyły się wystawieniem paszportu konsularnego, który umożliwiał wyjazd do Polski i powrót do Rzymu. Ten wyjazd okazał się rzeczywiście istotny. Ks. Marian po raz ostatni widział i rozmawiał ze swoim ojcem…

Wspaniałą wyprawą była wakacyjna podróż do Grecji, Turcji i Egiptu. Towarzyszem ks. Gołębiewskiego był nie kto inny, jak ks. Alojzy Ślósarczyk, który w tym czasie zagłębiał się w tajniki prawa kanonicznego. Turyści zwiedzili Ateny, Korynt, Delfy, Epidauros i cały Peloponez, z Koryntem na czele. Zauroczeni pięknem klasycznej sztuki spetryfikowanej w rzeźbach i budowlach, nie mogli wyjść ze zdumienia, że niektórym Amerykanom, odbywającym swą podróż po Europie, wystarczyło kilka zdjęć zrobionych przez szyby autobusu! Nie pofatygowali się nawet, by opuścić pojazd! W Istambule ks. Gołębiewskiego dopadło przeziębienie, ale pomimo tego zdecydował się na podróż statkiem do Egiptu. Tamtejszy klimat pochłonął chorobę i umożliwił dalsze zwiedzanie. Jak to w życiu bywa, z wieloma miejscami wiążą się ciekawe wspomnienia i anegdoty, które ubogacają osobiste opowiadanie Jubilata, nie przystają jednak do tak poważnej publikacji, jaką jest Księga Jubileuszowa. Ponieważ jednak w tym wypadku chodzi o przygodę Jubilata i znanego w środowisku wrocławskim ks. Ślósarczyka – niech wolno mi będzie wspomnieć historię poszukiwania noclegu w Egipcie. Gdy dostojni pielgrzymi dotarli do pewnego franciszkańskiego klasztoru, furtianin stwierdził, że nie ma możliwości przenocowania w domu zakonnym. Zapadła noc. Pomimo próśb i nalegań, zakonnik nie dał się uprosić. Wciąż twierdził, że nie ma miejsc dla pielgrzymów. Akurat w tym czasie odbywała się wizytacja prowincjała w domu zakonnym. Okazało się, że wizytator był postronnym świadkiem całej rozmowy! Nakazał natychmiast przyjąć podróżnych pod dach klasztoru, w którym – jak się okazało – wciąż były wolne pokoje gościnne, a niesforny furtianin otrzymał solidny „paternoster”! I tak to dobrotliwy duch św. Franciszka pokonał małostkowość brata w brązowym habicie.

Spośród innych podróży Jubilata, odbytych w czasie rzymskich studiów, warto wspomnieć przygodę hiszpańską. Z Włoch do Barcelony ks. Gołębiewski przedostał się statkiem, natomiast zwiedzając kraj Basków i okolice, podróżował pociągiem. Największe wrażenie robiła nie tylko Barcelona Gaudiego, ale także Madryt i Sewilla. Jednak żadne z wrażeń nie mogło równać się temu, którego student biblistyki doznał odbywając swą studyjną podróż po Ziemi Świętej i Synaju. Wyprawa ta miała miejsce pod koniec studiów w Rzymie. Przewodniczył jej znakomity biblista, Robert North SJ. Wraz z grupą kilkudziesięciu studentów Jubilat zwiedził nie tylko Jerozolimę i najważniejsze stanowiska biblijne w Izraelu, ale także Półwysep Synaj. Nie trzeba dodawać, że dla biblisty taka podróż stanowi nieodzowne uzupełnienie teoretycznych dywagacji nad sensem biblijnych opowieści.

XII Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów – Słowo Boże w życiu i misji Kościoła

Pomiędzy początkiem studiów ks. Mariana Gołębiewskiego a rozpoczęciem synodu upłynęło niemal czterdzieści lat. Synod biskupów obradował w Rzymie pod hasłem Słowo Boże w życiu i misji Kościoła w dniach 5-26 października 2008 roku. Hasło sprawia, że myśl natychmiast biegnie ku Biblii, gdyż to ona wydaje się być przede wszystkim słowem Boga. Zaskakujące jednak, jak często w wypowiedziach ojców synodalnych powracała myśl, że słowo Boga nie ogranicza się wcale do Pisma świętego. Więcej, jeśli Biblia nie jest przyjmowana z wiarą, pozostaje zwykłą księgą. Aby stała się rzeczywiście słowem Boga, winna być głoszona, czytana i przyjęta w klimacie otwarcia i wiary. Poza tym Bóg mówi nie tylko przez Biblię. Mówi przez ludzi, przez Magisterium Kościoła, przez jego Tradycję. Wszędzie tam zawarte jest słowo Boga.

Przygotowanie

Sekretariat Generalny Synodu jeszcze w 2007 roku rozesłał do diecezji całego świata „Lineamenta” – dokument przygotowawczy. Poszczególne diecezje zobowiązane były do opracowania wskazań i odpowiedzi na pytania zawarte w dokumencie. Po nadesłaniu do Rzymu odpowiedzi ze strony diecezji, opracowano szczegółowy plan obrad synodalnych. „Lineamenta” zawierały trzy rozdziały: „Objawienie, Słowo Boże, Kościół”, „Słowo Boże w życiu Kościoła” oraz „Słowo Boże w misji Kościoła”. We wstępie do dokumentu uzasadniono potrzebę synodu o Słowie Bożym. W rozdziale I – jak wskazuje jego nazwa – ukazano wzajemne relacje pomiędzy rzeczywistością Objawienia, Słowa Bożego i Kościoła. To Bóg podejmuje inicjatywę w objawianiu Swego słowa, a Boże to objawienie jawi się właśnie jako Słowo Boże. Autorzy dokumentu stwierdzają, że człowiek potrzebuje Objawienia, że Słowo Boże wplecione jest w historię człowieka i wytycza jej drogę. Jezus Chrystus jest par excellence Słowem Bożym, które stało się ciałem; jest pełnią Objawienia. Na Słowo Boże odpowiada wiara człowieka, a przejawia się ona w słuchaniu. Maryja jawi się jako wzór przyjęcia Słowa przez wierzących, a samo Słowo, powierzone Kościołowi, jest przekazywane wszystkim pokoleniom. Tradycja i Pismo stanowią jeden święty depozyt Słowa Bożego. W rozdziale II szeroko rozwinięto prawdy o tym, że Kościół rodzi się ze Słowa Bożego i nim żyje, że Słowo Boże podtrzymuje Kościół na przestrzeni całych jego dziejów, że przenika ono i ożywia, mocą Ducha Świętego, całe życie Kościoła oraz że Kościół, na różne sposoby, krami się Słowem. W rozdziale III autorzy dostrzegają, że misją Kościoła jest przede wszystkim głosić Chrystusa, Słowo, które stało się ciałem. Słowo Boże musi być zawsze do dyspozycji wszystkich, że winno ono prowadzić do komunii między chrześcijanami i do dialogu międzyreligijnego (z ludem żydowskim i wyznawcami innych religii) oraz że może ono stać się zaczynem nowoczesnych kultur.

Jak już wspomniano w zakończeniu każdego z rozdziałów „Lineamentów” postawiono konkretne pytania, na które odpowiedź należało przygotować na szczeblu diecezjalnym i w znacznej mierze dotyczyły one duszpasterstwa biblijnego na terenie diecezji. W przesłanym do Watykanu kwestionariuszu zauważono, że tradycje doświadczenia biblijnego w Kościele wrocławskim są różnorakie. Jedne odznaczają się ciągłością, inne zaś stanowią nowe inicjatywy duszpasterstwa biblijnego, żywo obecne w diecezji od kilku lat. Wśród inicjatyw duszpasterstwa biblijnego wymienić należy następujące: istniejące w wielu parafiach diecezjalnych i zakonnych kręgi biblijne, z których jedne spotykają się raz w tygodniu, inne raz w miesiącu; prowadzone cotygodniowo lub w cyklu miesięcznym katechezy biblijne dla dorosłych. Często rozpoczynają się wspólną Mszą św., a następnie bywa prowadzony wykład przez osoby kompetentnie do tego przygotowane. Po wykładzie jest czas na dyskusję; poznawanie treści biblii w ramach różnych ruchów, stowarzyszeń czy organizacji kościelnych (ruch „Światło – Życie”, Odnowa Charyzmatyczna, Ruch Domowego Kościoła, Ruch Focolare, Ruch Comunione e Liberazione, Akcja Katolicka, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, Eucharystyczny Ruch Młodych, Dzieci Maryi, Ruch Młodzieży Franciszkańskiej itp.). Spotkania formacyjne tych grup często przesycone są treściami biblijnymi; katecheza szkolna i przyparafialna, zwłaszcza związana z przygotowaniem do sakramentów Pierwszej Komunii Świętej, bierzmowania i małżeństwa; comiesięczne spotkania w cyklu „Verbum cum musica” (koncert połączony z konferencją o treści biblijnej), organizowane na szczeblu ogólnodiecezjalnym i parafialnym; comiesięczne spotkania z cyklu „Wieczory Tumskie”; wiele z nich poświęconych zostało treściom biblijnym; pierwsze w Polsce Podyplomowe Studium Biblijne, kształcące animatorów, a działające przy Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu; rozprowadzanie co kwartał do każdej parafii w diecezji materiałów „Lectio divina” oraz jednorazowo książeczki zatytułowanej: „Pismo święte – czym jest i jak je czytać?”; doroczne obchody w całej archidiecezji Niedzieli Biblijnej, ustanowionej przez Arcybiskupa Metropolitę na III Niedzielę Wielkanocną. Obchody związane są intronizacją Pisma świętego w parafiach, nabożeństwami Słowa Bożego i okolicznościowymi prelekcjami; działalność Dzieła Biblijnego w diecezji, wyrażająca się między innymi w prowadzeniu strony internetowej na portalu www.biblista.pl; działalność wydawnicza z zakresu biblistyki, która przejawia się między innymi w seriach wydawniczych „Bibliotheca Biblica” oraz „Archeolog czyta Biblię”; cotygodniowe audycje biblijne w archidiecezjalnym radio „Rodzina”.

Analizując stan wiedzy katolików na temat treści Biblii zauważa się pewną dwupoziomowość. Z jednej strony dochodzi się do wniosku, że jest to znajomość wyrywkowa i zagrożona subiektywizmem. Wierzący potrafią zazwyczaj przytoczyć najważniejsze wydarzenia z życia Chrystusa, znają niektóre przypowieści czy najczęściej czytane w liturgii opowiadania Starego Testamentu. Wiedza ta jednak nie jest w żaden sposób uporządkowana. Brak jest pewnej zasadniczej osi historii zbawienia, na której można wydarzenia te osadzić. Wydaje się, że zbyt mało w przepowiadaniu czy nauczaniu poświęca się miejsca Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła. Wierni winni zyskiwać coraz większą świadomość, że Biblię należy interpretować w Kościele i zgodnie z jego nauczaniem. W przeciwnym wypadku interpretacja narażona jest na zagrożenie subiektywizmem i fundamentalizmem. W prywatnej lekturze Biblii (termin „prywatna” odnosi się także do nieformalnych grup modlitewnych czy ruchów kościelnych) niejednokrotnie dochodzi do zacierania się różnych sensów Pisma świętego. Właśnie na takie i im podobne problemy zwrócił uwagę abp Marian Gołębiewski w przesłanej nocie do Sekretariatu Generalnego Synodu.

Obrady

Polska delegacja składała się z kilku osób. Byli wśród nich m.in. abp Gądecki z Poznania, bp Suski z Torunia, bp Kiernikowski z Siedlec, ale nas cieszyła obecność na synodzie metropolity wrocławskiego, abpa Mariana Gołębiewskiego. Program obrad był niezwykle intensywny, posiedzenia odbywały się dwa razy dziennie, niemal każdego dnia. Niektóre z nich miały charakter plenarny, inne polegały na pracy w mniejszych, około trzydziestoosobowych grupach. W tej międzynarodowej grupie dominowało pięć języków: włoski, angielski, hiszpański, francuski i niemiecki. Niektóre, zwłaszcza bardziej oficjalne wystąpienia, wygłaszane były po łacinie. Codziennie również sprawowano wspólnie łacińską liturgię godzin.

Doświadczenie uniwersalizmu Kościoła podczas obrad synodu stało się wówczas wręcz namacalne. Uniwersalizmu, a jednocześnie zróżnicowania. Przykłady można mnożyć. Podczas gdy niektórzy z uczestników zajmowali się wysoce specjalistycznymi metodami współczesnej egzegezy, inni martwili się, że nie mają jeszcze tłumaczenia Biblii na ich własny język. Tak jest choćby na pobliskiej Białorusi, która do dziś nie doczekała się całościowego przekładu Pisma świętego. W innych zakątkach świata panują odmienne problemy. Biskup Madagaskaru chętnie rozdałby Biblię swoim wiernym. Kłopot w tym, że gros z nich to analfabeci. W niektórych rejonach problemem jest fundamentalistyczna lektura Biblii. Pismo święte wydaje się niekiedy niedowartościowane w katechezie i przepowiadaniu. Plejada poruszanych przez ojców synodu zagadnień była więc bardzo bogata.

Dużo uwagi poświęcono przepowiadaniu podczas Eucharystii. Wspomniano wyżej o opuszczaniu przez niektórych wiernych szeregów Kościoła. Podobno 38 milionów Brazylijczyków wystąpiło z Kościoła katolickiego i wstąpiło do różnych sekt. Brazylijczycy zarzucają księżom, że ich homilie są zbyt krótkie. „Protestanci mówią 45 minut i potrafią wzniecić ogień w sercach” – mówią. Odwrotnie niż w Polsce, gdzie większość wierzących woli homilie krótsze, niż 15 minut. Zresztą w Brazylii około 70 procent katolików nie ma możliwości uczestniczenia w niedzielnej Eucharystii. Brak kapłanów jest nader dotkliwy. Czy nie należy bardziej jeszcze upowszechnić prowadzonych przez ludzi świeckich nabożeństw Słowa Bożego z udzielaniem Komunii świętej? – zadawali sobie pytanie ojcowie synodu. Na siedem tysięcy języków, które istnieją na naszym globie, Biblia w całości przetłumaczona jest zaledwie na 480. W wielu innych ukazał się tylko Nowy Testament. A nawet tam, gdzie wierni mają swobodny dostęp do Biblii, wydaje im się ona księgą niezrozumiałą. Tak jest w Europie, w której prawie 50 procent mieszkańców twierdzi, że lektura Pisma świętego jest zbyt trudna dla przeciętnego katolika. Dlatego ojcowie synodu podkreślali, że homilia winna być głoszonym żywym słowem Boga. Winna być kontynuacją i wyjaśnieniem czytań.

Interwencje synodalne Jubilata

Ksiądz arcybiskup przedstawił podczas synodu cztery interwencje (nie wszystkie zostały wygłoszone osobiście, niemniej jednak wszystkie złożone zostały w formie pisemnej): odnośnie inkulturacji Słowa Bożego, odnośnie niewystarczalności metody historyczno-krytycznej w badaniach egzegetycznych, odnośnie roli Biblii w dialogu chrześcijańsko- żydowskim i fundamentalizmu. Warto zatrzymać się na chwilę nad treścią tych wystąpień.

Pierwsze z nich dotyczyło kwestii inkulturacji Słowa Bożego. Choć do istoty Biblii należy jej otwartość na różne kultury, konieczne jest dzieło inkulturacji jej zbawczego orędzia w ciągle nowych i coraz bardziej zróżnicowanych kontekstach społeczno-kulturowych. Dziś, wobec pluralistycznego i zsekularyzowanego świata, jest to szczególne wyzwanie dla naszego Kościoła. Rodzi ono pytanie o jakość i skuteczność aktualizacji Słowa Bożego na różnych poziomach zbawczej działalności Kościoła, zarówno tej oficjalnej, jak również tej indywidualnej ze strony poszczególnych wiernych. Chcąc, by starożytny tekst biblijny przemówił, odsłaniając głębię i bogactwo Słowa Bożego, potrzeba wysiłku i trudu analizy jego zewnętrznej, materialnej strony jako dzieła literackiego. Dopiero na bazie odkrytego sensu wyrazowego tekstu należy dotrzeć do sensu duchowego, który odsłania się dzięki Duchowi Świętemu, w kontekście wewnętrznej dynamiki całej Biblii oraz wiary i nowego życia zrodzonego z tajemnicy paschalnej Chrystusa. Właściwa aktualizacja domaga się też rozeznania życia i kultury współczesnego świata w tym, co domaga się uzdrowienia, oczyszczenia i uszlachetnienia mocą Słowa dającego życie. Dopiero z konfrontacji między zrozumieniem tekstu biblijnego a aktualną sytuacją życiową człowieka może dojść do aktualizacji, a więc do podjęcia nowego życia zgodnie ze zbawczą wolą Boga w Chrystusie.

W świetle powyższych uwag Kościół winien solidniej uczyć zasad i kryteriów poprawnej aktualizacji Biblii, tak, by odpowiednio przygotowani słudzy Słowa mogli otwierać na jej zbawcze orędzie ludzi różnych kręgów kultury. Dla kulturowej promocji Biblii należałoby też stworzyć w każdej diecezji ośrodek dzieła czy apostolatu biblijnego. W ten sposób byłoby możliwe ożywienie Słowem Bożym różnych inicjatyw duszpasterskich oraz podejmowanie konkretnej współpracy z twórcami i promotorami kultury w świecie.

Inne z wystąpień dostojny Jubilat poświęcił metodom egzegetycznym, które dominują obecnie w interpretacji Biblii. Zauważył niewystarczalność najchętniej używanej przez biblistów metody historyczno-krytycznej i zaproponował uzupełnienie jej innymi metodami, zwłaszcza o nachyleniu egzystencjalnym i pastoralnym. Koncentracja na metodzie historycznej utrudnia sam cel lektury Biblii, a mianowicie jej odniesienie do życia. „Trzeba wprost odpowiedzieć na pytanie: W jaki sposób przejść od Biblii do życia i w jaki sposób swoje życie odnieść do Biblii?” – mówił.

Kolejny ważny głos arcybiskupa wrocławskiego dotyczył relacji z judaizmem. W niektórych kręgach kościelnych ugruntowało się przekonanie, że Kościół nie zastąpił Izraela, który nadal pozostaje narodem wybranym, w związku z czym w praktyce zaniechano wszelkiej działalności misyjnej wobec Żydów. Tymczasem – argumentował Ksiądz Arcybiskup – przyjście Chrystusa dotyczy także narodu żydowskiego i jak chrześcijanie nie możemy dyspensować się od głoszenia dobrej nowiny także w środowisku judaizmu. Dialog z judaizmem, podejmowany przez Kościół, nie oznacza przecież indyferentyzmu misyjnego.

Arcypasterz metropolii wrocławskiej mówił także o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą fundamentalistyczna lektura Biblii. Jest ona jednym z zagrożeń przy lekturze Biblii, zwłaszcza lekturze indywidualnej, lub w nieformalnych grupach formacyjnych. W Ameryce Południowej kilkadziesiąt milionów ludzi wybrało w ostatnich dziesięcioleciach sekty o podłożu protestanckim, decydując się na odejście z Kościoła katolickiego. Siłą przyciągania jest nie tylko niezwykle żywotne przepowiadanie, płomienne kazania czy proste odpowiedzi na życiowe trudności, ale także fundamentalna lektura Biblii. Do takiej lektury nie trzeba być przygotowanym, nie wymaga ona wysiłku. A przecież takiego zagrożenia nie możemy nie dostrzegać także w Polsce. Dlatego aktualności nabiera przestroga Papieskiej Komisji Biblijnej, wyrażona w dokumencie Interpretacja Pisma świętego w Kościele: „Fundamentalistyczna lektura Biblii opiera się na założeniu, że Biblia […] powinna być odczytywana dosłownie we wszystkich szczegółach. Jednakże przez interpretację dosłowną rozumie się tu jakby pierwsze rozumienie, literalne, czyli wykluczające wszelkie próby rozumienia Biblii z uwzględnieniem jej historycznego powiększania się i rozwoju”.

Wydarzenia towarzyszące

Synodowi towarzyszyły także inne wydarzenia. Do najważniejszych zaliczyć można koncert orkiestry wiedeńskiej, który odbył się z udziałem papieża Benedykta XVI w bazylice św. Pawła za murami. W tej samej świątyni udostępniono wejście do krypty, gdzie złożono umęczone ciało apostoła narodów. W perspektywie ekumenicznej podkreślić należy fakt, że po raz pierwszy w historii Kościoła zaproszono na synod biskupów patriarchę Konstantynopola. Spotkanie z Bartolomeuszem miało miejsce w Kaplicy Sykstyńskiej.

Synod przypadł na jesienny miesiąc październik, a więc czas, w którym archidiecezja wrocławska czci swoją patronkę, św. Jadwigę. Jest ona jednocześnie patronką wyboru Jana Pawła II na Stolicę Piotrową. W dniu trzydziestej rocznicy tego wydarzenia, ksiądz arcybiskup przewodniczył Eucharystii w bazylice św. Piotra, przy grobie papieża Polaka. Koncelebrowało ją niemal czterdziestu kapłanów. W homilii główny celebrans przybliżył wiernym nie tylko treść czytań biblijnych, ale ukazał w ich świetle wspaniałe dzieło patronki Śląska i dziedzictwo, jakie pozostawił nam Jan Paweł II. Tego samego dnia po południu wzruszeń dostarczyła premiera „Świadectwa” –filmu, który podjął się zamknięcia pontyfikatu papieża Polaka.

Warto wspomnieć o bardzo serdecznej atmosferze, w której odbyły się spotkania księdza arcybiskupa z siostrami mieszkającymi w domach generalnych Sióstr Elżbietanek i Marianek. Obydwa zgromadzenia silnie wpisały się w historie archidiecezji wrocławskiej. To ostatnie oczekuje na beatyfikację swego założyciela, ks. Jana Schneidera, który swą działalność rozwijał w dzielnicy Dolnego Śląska. Procedura prowadząca do beatyfikacji przebiega pomyślnie, o czym poinformował kard. Angelo Amato, prefekt Kongregacji do spraw Świętych. Podobnie rzecz ma się z beatyfikacją ks. Roberta Spiskego, innego wrocławianina, założyciela zgromadzenia Sióstr Jadwiżanek.

Pomimo niezwykłej intensywności spotkań związanych z obradami synodu, Pasterz Archidiecezji Wrocławskiej myślami i modlitwą towarzyszył temu, co działo się we wrocławskim Kościele. Dowodem niech będzie fakt, iż ksiądz kard. Henry Gulbinowicz, biskupi pomocniczy, pracownicy kurii metropolitalnej i księża dziekani otrzymali od Jubilata osobisty list, w którym przesłał wyrazy serdecznych pozdrowień i modlitewnej pamięci z miasta grobów Apostołów Piotra i Pawła. Nadawca życzył, aby Słowo Boże, które jest „żywe, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny” (Hbr 4,12) stawało się światłem na drogach życia i posługi.

Adhortacja posynodalna

Dwa lata po zakończeniu synodu ukazała się adhortacja Benedykta XVI zatytułowana Verbum Domini. Papież już na początku dokumentu zaznacza, że trzeba mówić o „analogii słowa Bożego” (Verbum Domini 7), co oznacza, że słowo Boga nie ogranicza się wcale do Pisma świętego. Ta myśl często powracała w wypowiedziach ojców synodalnych, którzy podkreślali, że jeśli Biblia nie jest przyjmowana z wiarą, pozostaje zwykłą księgą. Aby stała się rzeczywiście słowem Boga, winna być głoszona, czytana i przyjęta w klimacie otwarcia i wiary.

Określeniu natury słowa Bożego poświęcona została pierwsza część papieskiej adhortacji, zatytułowana „Verbum Dei”. Dwie kolejne precyzują znaczenie słowa Bożego w relacji do Kościoła („Verbum in Ecclesia”) i świata („Verbum mundo”). Zauważając niewystarczalność metody historyczno-krytycznej w badaniach nad Biblią papież stwierdza: „Badania świętego tekstu abstrahujące od wiary, koncentrując się na strukturze tekstu i jego formach, mogą zwracać uwagę na ciekawe elementy, jednak tego rodzaju próba byłaby niechybnie jedynie wstępna i strukturalnie niepełna” (Verbum Domini 30). Koncentracja na metodzie historycznej utrudnia sam cel lektury Biblii, a mianowicie jej odniesienie do życia. Trzeba wprost odpowiedzieć na pytanie: w jaki sposób przejść od Biblii do życia i w jaki sposób swoje życie odnieść do Biblii? Jak sprawić, by Biblia stała się księgą życia? Jak przełożyć jej wskazania na praktykę? Jak zamienić ją w codzienność? W tej części dokumentu czytelnik znajdzie także nawiązanie do problemów z fundamentalistyczną interpretacją Biblii. Zatroskany konsekwencjami takiej interpretacji papież zauważa: „Prawdziwą odpowiedzią na interpretację fundamentalistyczną jest lektura Pisma świętego przeniknięta wiarą. Praktykowana od czasów starożytnych w Tradycji Kościoła, szuka ona zbawczej prawdy dla życia poszczególnych wiernych i dla Kościoła. Lektura ta uznaje wartość historyczną tradycji biblijnej. Właśnie ze względu na tę wartość historycznego świadectwa pragnie ona odkryć na nowo żywe znaczenie Pism świętych odnoszących się także do życia dzisiejszego wierzącego, nie zapominając zatem o ludzkim wymiarze tekstu natchnionego i o jego rodzajach literackich” (Verbum Domini 44).

W odniesieniu do przepowiadania słowa Bożego w czasie Eucharystii papież podkreśla, że podczas homilii przemawia do wiernych sam Chrystus, którego za chwilę przyjmą pod postaciami eucharystycznymi. Dlatego w Verbum Domini pojawia się klarowny postulat papieża: „Homilia uaktualnia przesłanie Pisma świętego, ażeby wierni mogli odkryć obecność i skuteczność słowa Bożego w swoim codziennym życiu. Powinna ona ułatwić zrozumienie sprawowanej tajemnicy, zachęcić do misji, przygotowując zgromadzenie do wyznania wiary, modlitwy powszechnej i liturgii eucharystycznej. Niech więc to zadanie naprawdę wezmą sobie do serca ci, których specyficzną posługą jest głoszenie Słowa. Trzeba unikać homilii ogólnych i abstrakcyjnych, przysłaniających prostotę słowa Bożego, jak również bezużytecznych dywagacji, które mogą prowadzić do skupienia uwagi bardziej na kaznodziei niż na istocie ewangelicznego orędzia” (Verbum Domini 59). Podobnie zresztą został podkreślony silny związek słowa Bożego z katechezą (Verbum Domini 74) i formacją chrześcijańską, która winna dowartościować sposób czytania Biblii zwany lectio divina (Verbum Domini 86). Przypominają się słowa Cezarego z Arles, biskup żyjący w V wieku, który pytał swych wiernych: „Co wydaje się Wam większe i bardziej znamienite: słowo Boga czy Ciało Chrystusa? Jeśli chcecie na to pytanie udzielić poprawnej odpowiedzi, musicie odrzec, że słowo Boga nie jest w niczym mniejsze od Ciała Chrystusa. A zatem z taką samą dbałością, z jaką przyjmujemy Ciało Chrystusa, uważając, by żadna jego cząstka nie upadła na ziemię, tak samo powinniśmy starać się, by nasze dusze nie utraciły danego nam Słowa Boga”. W adhortacji papież zwraca także uwagę, by lektura i objaśnianie słowa Bożego były ściśle złączone także ze sprawowaniem innych sakramentów i aktów liturgicznych. W tym kontekście podkreśla niezaprzeczalną wartość odmawiania Liturgii Godzin, która w większości jest przecież słowem Bożym zapisanym na kartach Biblii: „Niech ci, którzy ze względu na swój stan życia są zobowiązani do odmawiania Liturgii Godzin, wiernie wypełniają ten obowiązek dla dobra całego Kościoła. Biskupi, kapłani i diakoni przygotowujący się do kapłaństwa, którym Kościół polecił jej sprawowanie, mają obowiązek codziennie odmawiać wszystkie godziny” (Verbum Domini 62).

Benedykt XVI przypomina, że Kościół winien solidniej uczyć zasad i kryteriów poprawnej aktualizacji Biblii, tak by odpowiednio przygotowani słudzy Słowa mogli otwierać na jej zbawcze orędzie ludzi różnych kręgów kultury. W tym kontekście papież przestrzega: „Dlatego inkulturacji nie należy mylić z powierzchownym przystosowaniem ani też z synkretycznym zamieszaniem, rozmywającym oryginalny charakter Ewangelii, aby uczynić ją łatwiejszą do przyjęcia” (Verbum Domini 114). Benedykt XVI w osobistym tonie zachęca także do prowadzenia dialogu z judaizmem: „Pragnę jeszcze raz potwierdzić, że bardzo cenny dla Kościoła jest dialog z żydami. Byłoby dobrze, by tam, gdzie dostrzega się tego sposobność, stwarzać możliwości, również publiczne, spotkania i konfrontacji, które sprzyjałyby pogłębieniu wzajemnego poznania, obopólnego szacunku oraz współpracy, także w studium Pism świętych” (Verbum Domini 43).

Z zadowoleniem należy zauważyć, że wszystkie poruszane podczas obrad synodu przez Jubilata zagadnienia zostały uwzględnione w posynodalnej adhortacji pisanej przez Benedykta XVI. Oczywiście, na te tematy wypowiadali się także inni uczestnicy obrad, niemniej jednak cieszy fakt, że głos Kościoła wrocławskiego, reprezentowany przez jego Arcypasterza, jest słyszany i doceniany w Kościele powszechnym.

Konkluzja

Na rzymskim Piazza Navona uwagę turystów przyciągają przede wszystkim dwa obiekty: fontanna Czterech Rzek z egipskim obeliskiem i kościół św. Agnieszki. Pomysłodawcami tych arcydzieł architektury i rzeźby byli rywale: fontannę projektował Bernini, fasadę kościoła – Borromini. Gdy pewnego razu ten ostatni zarzucał pierwszemu, że konstrukcja fontanny nie będzie w stanie utrzymać obelisku, Bernini cienką nitką przywiązał egipską kolumnę do fasady kościoła i w ten sposób „zabezpieczył” fontannę przed upadkiem. Nić, która była powodem radości rzymskiej gawiedzi, jest w pewnym sensie symbolem: te dwa obiekty należą do siebie. Piazza Navona nie byłby tym samym placem bez fontanny Berniniego, lub bez zdobionej fasady kościoła poświęconego rzymskiej męczennicy.

Patrząc retrospektywnie można by pokusić się o stwierdzenie, że dwa pobyty dostojnego Jubilata w Rzymie w pewnym sensie należą do siebie. Łączy je niewidzialna nić czasu, nić o długości czterdziestu lat. Pobyt pierwszy, długi, bo związany ze studiami, tajemniczo przygotował metropolitę wrocławskiego na ten drugi, podczas synodu biskupów. Być może nawet ten drugi byłby niemożliwy bez pierwszego. Jak niemożliwe jest wyobrażenie sobie Piazza Navona bez architektury Berniniego i Borrominiego.