Chyba wszystkim, którzy interesowali się choć przez chwilę postacią Tomasza z Akwinu, znana jest anegdota o desce wyciętej przy obiadowym stole. Tylko dzięki temu zabiegowi trzynastowieczny święty mógł się przy nim zmieścić. Trzeba przyznać, że także umysł dominikanin scholastyk miał tęgi. Dowód? Choćby interpretacja Jezusowego powiedzenia: „Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22,21). Tak o nim pisał: „O tyle prawo ludzkie ma istotne znamiona prawa, o ile jest zgodne z należycie ustawionym rozumem. I wówczas jest jasne, że pochodzi od prawa wiecznego. O ile zaś odchodzi od rozumu, zwie się prawem niegodziwym. W takim bowiem razie nie ma istotnych znamion prawa, ale raczej znamiona jakieś przemocy lub gwałtu”.

Innymi słowy, posłuszeństwo należy okazywać władzy świeckiej tylko wtedy, gdy nie sprzeciwia się ono sumieniu ukształtowanemu w oparciu o Dekalog i wynikające zeń implikacje etyczne. Potwierdza to nauczanie Kościoła zawarte w Katechizmie: „Obywatel nie jest zobowiązany w sumieniu do przestrzegania zarządzeń władz cywilnych, jeśli są one sprzeczne z wymaganiami porządku moralnego, z podstawowymi prawami osób lub wskazaniami Ewangelii” (KKK 2242).

Święty rodem z Akwinu zdawał sobie sprawę, że nie wszyscy będą podzielali jego poglądy. Jednak i dla nich – jak na świętego przystało – chciał być wyrozumiałym. Świadczy o tym fragment ułożonej przez niego modlitwy, który zapisano na nagrobku Doktora Anielskiego, znajdującym się w Tuluzie: „Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać”.