W świecie symboli (04.04.2021)

Jan apostoł – najmłodszy spośród uczniów Jezusa miał dużo czasu na głęboką teologiczną i egzystencjalną refleksję nad życiem i słowami Jezusa. Umiłowany uczeń Pana po zmartwychwstaniu wraz z innymi głosił dobrą nowinę w Jerozolimie. Prawdopodobnie po wybuchu powstania Żydów przeciw Rzymianom w 66 roku po Chr. poprzez Samarię udał się z innymi chrześcijanami do Pelli, miasta w dzisiejszej Jordanii. Pella była miastem, które  – według historyka Kościoła Euzebiusza z Cezarei – dało wyznawcom Chrystusa schronienie przed zawieruchą wojenną. Po pewnym czasie stamtąd wyruszył do Efezu, potem więziony był na oblanej atłasowym morzem wyspie Patmos, a pod koniec życia – jak mówi tradycja – powrócić miał do Azji Mniejszej.

Jego Ewangelia powstała ponad sześćdziesiąt lat po zmartwychwstaniu Chrystusa. To wystarczająco długi czas na głęboką refleksję nad chrześcijańskim orędziem. I właśnie dlatego Ewangelia ta przesycona jest symboliką.

„A pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu” (J 20,1) – zauważa ewangelista. To nie przypadek, że podkreśla motyw mroku. Bo mrok i ciemność to symbole w Ewangelii Janowej.

Jezus tłumaczył niegdyś Nikodemowi, że ludzie bardziej umiłowali ciemność, bo złe były ich uczynki. Ciemność to symbol grzechu. Ale nie tylko. To także symbol poszukiwania Jezusa. Właśnie dlatego pod osłoną nocy Maria Magdalena wybiega do grobu Jezusa. Szuka swego Pana. Odnajduje do w blasku dnia jako Zmartwychwstałego.

Bo ciemność, jaką jest grzech można pokonać tylko w jeden sposób: co sił biec do Jezusa – Światłości świata.